Skocz do zawartości

BLOG DANIELA

  • wpisów
    19
  • komentarzy
    36
  • wyświetleń
    13431

WSPOMNIENIA Z ZAWODÓW


elvis

1347 wyświetleń

 Udostępnij

Miałem dzisiaj jechać na rybki po pracy, ale choroba mnie skutecznie uziemiła. Byłem za to w niedzielę na zawodach spławikowych. No cóż szału nie było, ale nie było tak źle. Ale po kolei.  Jak już wspomniałem jestem mocno przeziębiony i gdyby nie fakt że zawody te są zaliczane do cyklu GP to bym sobie odpuścił,  jednak nie byłem już na ostatnich i szkoda cennych punktów zebranych zimą. 
Przygotowałem w domu mieszankę 4 kg ziemi z gliną oraz około 1 kg mieszanki zanęt Sensas. Trochę dodatków i takie tam... Pół litra robaków  (pinka i białe) ćwiartkę jokersa i pół litra gotowanych konopi.
Sprzęt miałem gotowy, tak mi się bynajmniej wydawało. Przygotowałem dwie odległościówki, jedną z waglerem, a drugą ze sliderem. Tak na wszelki wypadek. Chyba sześć batów i trochę drobnych akcesoriów, żeby zminimalizować ilość noszonego sprzętu ze względu na osłabienie chorobą.  Nie łowię na tyczkę. Jakoś mnie to nie kręci. Zbyt dużo roboty.

Po losowaniu okazało się, że cała planowana taktyką wzięła w łeb. Wylosowane miejsca nie napawały optymizmem. Łowiłem w tym miejscu zimą z pod lodu i było słabo, bardzo słabo. Miejsce płytkie z drzewami nad głową. W zasięgu bata max. 80cm wody. Byłem przekonany, że na tak płytką wodę nie uda się ściągnąć ryb. Łowiłem tam tylko jazgarze i małe okonki. Nic więcej. Na 20-25 metrze wchodziły małe płotki. Dodatkowo mój sektor okazał się sektorem "śmierci". Cała czołówka Koła w jednym sektorze. Ja nie jestem typowym spławikowcem więc...

 

To jeszcze nic. Zaraz po nęceniu ciężką zanętą zerwałem zestaw o gałęzie nad głową. Międzyczasie pada strzał. Można łowić. Jakie było moje zdziwienie jak się okazało, że nie dość że są ryby, to jeszcze nie są one tak małe jak to bywa na tym łowisku. Weszły płocie po 15-22 cm. Sztandarowe to 8-14.  I nagle....kolejny zestaw zaczepiony o drzewo. Szok. Na domiar tego okazało się, że nie mam więcej gotowych zestawów na Szóstkę. Zarzuciłem więc odległościówkę, by nie tracić czasu, bo miałem zanęcone dwie miejscówki. 


W  międzyczasie zrobiłem kolejny zestaw dowiązując kawałek żyłki do zestawów z krótszych batów. I to był strzał w dziesiątkę. Szczęście nie trwało zbyt długo, bo kolejny zaczep pozbawił mnie haczyka i tu zaczęły się kolejne problemy. Tym razem z zacięciem ryby i dużą ilością spadów. Zbyt dużą ilością. Momentami moja skuteczność spadała do 50%. Normalnie, nienormalne. 

 

Miałem się już poddać, bo nie dość że źle się czułem,(narastający ból głowy i mięśni, szczypały mnie oczy i nie miałem sił) to jeszcze takie problemy z rybami. Tu jednak z pomocą przyszedł kolega łowiący obok. Zmotywował mnie do walki i dał nowy przypon, bym sprawdził w czym tkwi problem. Moje, a wypróbowałam chyba cztery różne modele haczyków, były nieskuteczne. I tu po raz kolejny miłe zaskoczenie. Działa.  Rybki wpadały jedną za drugą do siatki. Nie udało się odrobić straconego czasu, ale chociaż humor wrócił, że za dużo nie stracę do konkurencji. Pod koniec łowienia miałem też fajne zdarzenie. Otóż holowałem płotkę gdy nagle zagotowało się na powierzchni, poczułem silny opór i trach.... Szczupak złapał za płoć którą miałem na haku i mi ją zabrał razem z hakiem. 

Padł ostatni strzał oznajmiający koniec zawodów. Trzeba czekać. Pierwszy do wagi przystąpił kolega Tomek łowiący obok. Wynik był zgodny z oczekiwaniem. Łowił przez cały czas,  bez większych przestojów i wyciągnął ponad 3,5 kg płotek. Po chwili moja kolej. I po raz kolejny miłe zaskoczenie. Waga pokazuję 2320 g. Nie jest źle. Z informacji jakie docierają w innych sektorach nikt tyle nie złowił. Przyszła kolej na pozostałych kolegów z sektoru. I...szok. Nie połapali za bardzo. Po podsumowaniu okazało się, że byłem 4 w sektorze, a 10 w klasyfikacji końcowej. Super. Po tylu przygodach taki wynik?  Gdyby nie punktacja sektorowa to  by był czwarty lub piąty wynik w całych zawodach.  Początkowo wydawać by się mogło bezrybne miejsce okazało się super miejscówką. Ryba w zasadzie zgromadziła się na jednym brzegu i to tylko na jego części. Na pozostałym obszarze brały pojedyncze sztuki o standardowych rozmiarach 8-14 cm. 

 

Wiem gdzie był błąd i na zawody na Dzień Dziecka przygotuję się znacznie lepiej. Tzn. syna przygotuję lepiej. Właściwie to już poczyniłem pierwsze kroki i dokupiłem haczyki typowo zawodnicze, bo te moje też niby z górnej półki okazały się zbyt grube i traciłem cenne ryby zbyt często.

 Udostępnij

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...