Skocz do zawartości

Wędkarz i rybak razem czy osobno


Grendziu
 Udostępnij

Rekomendowane odpowiedzi

  • Odpowiedzi 60
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

  • Grendziu

    20

  • Kotwic

    11

  • Dominik

    11

  • elvis

    7

Top użytkownicy w tym temacie

Skutki zmasowanych odłowów rybackich widać od kilku lat w Mazowieckich i Mazurskich wodach. Może u was jest Eldorado więc zapraszam na rybki do nas a dopiero potem dyskutujcie o koegzystencji wędkarzy i rybaków. Obiecałem sobie że na tym forum o Polskim Związku RYBACKIM wypowiadać się nie będę, więc powstrzymam się od komentowania niektórych opinii o tym jaką PZW robi zajebistą robotę a bezrybiu winni są wędkarze, kormorany a może nawet kosmici ..

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja w ogóle nie rozumiem tematu. W jaki sposób wędkarz miałby kooperować z rybakiem? Jednym wspólnym mianownikiem jest woda i ryby i tyle. Po przybyciu nad wodę każdy ma zupełnie inne zamiary. Rybak ma odłowić rybę, a wędkarz miło spędzić czas. Jakbyśmy popytali tych rybaków, którzy prowadzą odłowy (mowa o rzeczywistych rybakach, a nie właścicielach gospodarstw rybackich), to by nam nagadali jak ciężka i przewalona jest to robota.

PZW akurat tu wyznacznikiem nieszczęścia nie jest, bo są okręgi (np. mój) gdzie profesjonalnej gospodarki rybackiej nie prowadzi sie w ogóle. Problemem są rybacy, a nie PZW samo w sobie. Oczywiście, jak PZW bierze sie na Mazurach za rybaczenie, to wsadza się do tego samego kotła, co inni rybacy.

Tam, gdzie regularnie sa prowadzone odłowy sieciowe ryb nie ma, sorry. Tzn. może i jakieś tam są, co pewnie Kotwic potwierdzi swoimi badaniami, ale w rzeczywistości nie ma. Nie ma dla wędkarzy. Doszło do takich sytuacji, że piękne i duże jezioro Łańskie jest wędkarską pustynią. Nawet o leszcza trudno. Leszcza! I co z tego, że wciąż rybak tam coś łowi. I co z tego, że ichtiolodzy mówią, że niby ryba jest. Ona może i jest, ale tylko do celów rybackich, które nijak mają się do wędkarstwa.

Dlatego my wędkarze wszystkie opracowania ichtiologiczne robione na potrzeby rybactwa możemy spalić w kominku, bo wędkarsko nie świadczą one o niczym. Niestety.

Olsztyńskie PZW nie ma tak naprawdę żadnej atrakcyjnej spinningowo wody. Żadnej! Wszelkie zawody spinningowe robione są głównie na Dadaju, które jest wodą Gospodarstwa Rybackiego Olsztyn. Właściciel po namowach i prośbach lokalnych wędkarzy przestał tam odławiać ryby i w krótkim okresie okazało się, że tam, gdzie kiedyś stały siaty pojawiły się ryby. Jezioro stało się popularne, facet zaczął zarabiać na wędkarstwie. Niestety był to efekt iluś tam zapaleńców, a nie jajogłowych ichtiologów, którzy nie widzieli problemu. Nie ma czegoś takiego jak symbioza rybaka z wędkarzem. Jak ktoś uważa, że jest to po prostu próbuje mydlić ludziom oczy.

P.S. Popatrzcie jeszcze na Żarnowiec. Jak ktoś umi, to złowienie metrówki nie jest żadnym problemem. I tam nikt rybaków nie widuje i nikt nie chce słuchać żadnych gadek na temat racjonalnej gospodarki, bo za takie gadki, to tam jedynie można w mordę zebrać :D Inna sprawa, że ceny powalają. No, ale coś za coś.

Edytowane przez Dominik
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Administrator

@Wędkarstwo u Zbyszka ale o to chodzi aby byłą dyskusja i merytoryczny dialog, bez względu na to kto jakie ma zdanie, bo wszystkim nam zależy na tym aby było lepiej.

Tak po niemal roku czasu jak powstało oficjalnie "dla Ryb' wiele rzeczy po mnie przeszło, mam wiele informacji nowych, a i pewnie jeszcze więcej znaków zapytania. Nie rozumiem i nigdy pewnie nie zrozumiem na jakiej podstawie PZW "rybaczy" wody, wiadomo, że do operatu można podpiąć wszystko. Ale jeśli ichtiolog na wodzie PZW nie przedstawi mi racjonalnych argumentów, dlaczego muszą być tam sieci wstawione to tego nie zrozumiem, jak i większość wędkarzy nie rozumie, że gnijąca zanęta w wodzie to samo zło dla wody. Wiele razy to próbowaliśmy jakoś tłumaczyć.

Powiedzmy, że na mojej ulubionej wodzie mam Eldorado i co? I w okresie późno letnim nie ma ryb, nie ma sieci a nie ma ryb jak to? Ano, bo "no kill" to typowa ściema na naszych wodach. Każdy bierze ile może i dla siebie. Ja wypuszczam, większość z Nas wypuszcza na tym portalu. Ile jest osób maksymalnie na największych grupach FB, 20tyś lub trochę więcej i tam taka idea jest wdrażana i popularna i chwała im za to. Ale na tym się kończy. Rzeczywwistość jest inna, każdy ładuję do siaty i do garnka na maksa.

Przykłady z życia:
I. jezioro margonińskie - informacja z wczoraj, ojciec do mnie przy kawie. Wiesz, co zrobił xxxxx późną jesienią złowił w jeden dzień 2 karpie oba ponad 10kg sztuka. I co i wypuścił? Przecież to niesmaczne mięso jest. Nie, no zwariowałeś takich ryb się nie wypuszcza, uwędził. Pal licho, czy ten 2 karpie to są obsrańce do tej wody czy nie. Ale tak ryba to trofeum i powinno jej sie darować życie. Koniec i kropka.
II. jezioro XXX - które uwielbiam, dostałem pozwolenie pływania na łodzi, z zasadą "C&R" - no chyba, że złowię suma to muszę zabrać, bo "on" to największy szkodnik wody. Na echo (brak ryb) i wg zaprzyjaźnionych płetwonurków powyżej 6m nie ma w wodzie życia, sam siarkowodór, mam górki do 18m i lampie się godzinami w echo i faktycznie nie ma ryb,  nie ma brań. Tony białej ryby też jakby zniknęły. Kormoranów nie ma, są wędkarze, więc co wyparowały? Nie, jak brały ryby w kwietniu, maju czy czerwcu, to większość zabierała, bo raz regulamin na to pozwalał, dwa jak biorą to nie będę wypuszczał co nie, sąsiad się nażre za darmo, a jak. Na echo było sporo szczupaków w lecie. Teraz za dnia pistolety można na rybkę złowić po 20 sztuk, ale jak zwrócisz komuś uwagę aby wypuścił to dostaniesz wpie.... Bo jesteś wg niego jakiś inny. No i ryb znowu nie będzie, ale na szczęście będą zarybienia, które z roku na rok niestety wyniszczają te wodę, a deficyt tlenowy kiedyś o sobie przypomni i będzie za późno.

III. jezioro yyyy - ależ przyjechałem wkur... z wyprawy z @RS, no bo miało być ELDORADO sandaczowe, a tam nie było ryb. Ryby nie brały, bo raz była pełnia, dwa coś jest tam nie tak. Chciałem napisać mega mocny artykuł o tym,  z wyliczeniami, danymi. Informację pobierał z różnych źródeł, były dane, statystki. @Kotwic musiał mnie doszkalać i dawać przykłady ze swoich tabelek. I jak byłem przy finale tych danych, to jak nie ja, ugryzłem się w język, skasowałem wszystko. Gdyby doszło do publikacji to z automatu doszłoby do zakazu połowu z łodzi, a rybaka nikt nie potrafiłby i tak skontrolować i tak. Wywołalibyśmy tym artykułem gówno burzę. Tylko po co? Tak na marginesie na wodzie codziennie przebywa kilkadziesiąt łodzi od czerwca do końca sierpnia. Rybak nie stać na kontroling tak dużej wody. Przy wodzie jest smażalnia ryb, jeśli w okresie letnim nie ma sieci to skąd bierze ryby smażalnia, która twierdzi że świeżego sandacza ma z tej wody właśnie? Jeśli ktoś nie wpadł na odp. to podpowiadam, od wędkarzy, którzy dzień w dzień czeszą te wodę i jeśli złowisz codziennie z 2-4 sandacze to co zrobić z zamrażarką, która tej smacznej ryby nie przyjmuje? Sprzeda za pół ceny. Jak nazwać takie wędkarza?

Fundacja "dla Ryb" z takich i innych powodów nie ma jeszcze  własnych wód, dlatego że co by nie zrobić to jak powstają obliczenia to nie ma rentowności przedsięwzięcia. Jeśli pojawi się w przyszłości wsparcie z zewnątrz od darczyńców czy też fundatorów to pewnie pójdziemy kilka kroków dalej i te wody powstaną. Teraz jest pass, nie jestem aż tak szalony, aby udowodnić innym, że się da, jak się nie da. Problem jest w ludziach, bez podziały na wędkarza czy rybaka.


@Dominik co do Żarnowca przymierzałem się tam w tym roku, niestety problemy zdrowotne zweryfikowały moje plany. Tam są metrowe szczupaki ale ze złowieniem ich już nie jest tak łatwo. Tutaj więcej do powiedzenia będzie miał @RS co do tej wody.

Uważam, że powstała tzw. nowa moda lansu wędkarskiego, jak na danej wodzie jest ryba duża i inni złowili, a ja pojadę i jej nie złowię przez tydzień to się tym nie będę chwalił, bo nie wypada. Jak się trafi to zrobię z siebie GURU, no bo jak nie ja to kto :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Najpierw zacytuję sam siebie sprzed roku:

Dnia 12.11.2015 o 13:13, Dominik napisał:

Rybactwo to nie tylko sieci. Rybactwo to każde pozyskiwanie/zabieranie ryby. Na wędkę również. Jedno jest profesjonalne, a drugie amatorskie. O dziwo ci amatorzy są bardziej skuteczni od profesjonalistów :)

Myślę, że tym rozwiązuję kwestie podejścia do rybactwa :)

O ile karpiarzy i innych grunciarzy rzeczywiście trudno jest oduczyć zabierania i będzie to trwało, to w kwestii drapieżników już byłbym większym optymistą :) Nigdy nie byłem na Żarnowcu (tzn. byłem, ale nie w sprawach wędkarskich), ale czytałem to i owo i wiem, że tam też można zabierać rybę. Mimo to ta ryba (szczupak, okoń) tam jest. Moim zdaniem dlatego, że dziadki - mięsiarze rzadko łowią na spinning z łodzi, a jeśli już, to na ogół na małej krypce wiosłując. W taki sposób nie da się przełowić tak dużego jeziora. Mogą to zrobić wytrawni spinningiści dysponujący odpowiednimi łodziami, ale oni właśnie jak na złość wypuszczają :) Wg mnie na dużym jeziorze mięsiarze nie mają szans przełowić drapieżnika, jak nie pomogą im komercyjni rybacy. Zakładamy, że Jez. Czarne, to jednak małe jeziorko :) (Dadaj 1000ha, Żarnowiec 1400).

Edytowane przez Dominik
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Administrator

@Dominik zgodzę się z Tobą, że z dużej wody nie da się wyciągnąć wszystkich ryb, ani też nie mam nic przeciwko temu, żeby ryby w umiarkowanych ilościach zabierano.
W jednym z przykładów dawałem wodę prawie 1800ha o czynszu dzierżawnym na poziomie prawie 300tyś rocznie (informacja od znajomego, który przymierzał do dzierżaw tej wody) jeśli dobrze pamiętam. Zobacz ile trzeba byłoby zezwoleń sprzedać aby to się samo w sobie spłaciło. A jak wodę okrzyknięto sandaczowym Eldorado w 2015 roku to ludzie z całej Polski przyjeżdżali po mięso. Nikomu wtedy nie przeszkadzało, że po 10 sztuk dziennie wyciągali sandaczy 60+ i zabierali, razy 20 łodzi dziennie raz 100dni..... Teraz krzyczą, że wszystkiemu winny rybak, ale o swoim umiarkowaniu nikt nie chcę pamiętać.

Niestety ale taka jest prawda. Margonin to 230ha, czyli nie taka mała woda, no fakt do Waszych wód to jest skromnie, ale jednak niemała. Czarne się wybroni zawsze wynikami jak ktoś umie łowić i podchodzi do wędkowania z pasją, tam dużym składakami mamy wysoki budżet na zarybianie i dopóki nie dojdzie do śnięcia ryb przez zbyt dużą ilość białorybiu i zanęt to wszyscy będą szczęśliwi.

Rybacy też chyba dobrze wiedzą, że nie mogą tylko wyciągać i wyciągać, że bez odpowiednich zarybień nie przybędzie nagle ryb. Po to mają ichtiologów i rejestry odłowów aby planować gospodarkę na lata w przód. Dzisiaj w  wodzie podobnie jak na polu, samo nie wyrośnie, jeno jakaś dziczyzna i mierne pokłosie z poprzednich nasadzeń. Aby wyciągnąć xxxx z hektara ryb to trzeba też w nią odpowiednią ilość włożyć.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedyś była podobna sprawa z kierowcami tirów. Wszyscy jeździli jak chcieli. Po 12-14 h i załadowani w opór, nawet 60 ton na zestaw. Teraz jak ktoś przegnie na tacho lub załaduje się tylko troszkę mocniej to jedzie posrany, jak gołąb na parapecie :) Dlaczego? Bo mandaty wynoszą dziesiątki tys. PLN. W Stanach, czy UK za przegięcie nad wodą konfiskują sprzęt. Gdyby u nas tak było, to nikt dla marnego sandaczyka by nie ryzykował. 

Czy dzierżawca wody nie może ustalić wysokich kar? Jasne, że może. Tylko proszę nie pisać, że się boi bandytów, bo to już nie te czasy, że policja bandytom z ręki jadła. :D 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hm... @Grendziu co do wody "yyyy" to wiem, że w ciągu jednego dnia odłowiono tam 700kg sandacza. Więc łatwo sobie to przekalkulować ile ryb zostanie odłowionych przed następnym sezonem sandaczowym - do czerwca. Jeśli natomiast chodzi o wody użytkowane przez gospodarstwo rybackie to chyba widzisz sam jak wyglądają wody w moich okolicach. 20 kilka jezior jednego dzierżawcy, a ryb nie uświadczysz. Cały sezon pływania, ryb dużo złowiłem bo nie powiem, no ale co - wodę znam bo kilka lat już na niej przesiedziałem, do tego łódź z silnikiem żebym się mógł jako tako przemieszczać na wodzie. A wyniki i tak poniżej przeciętnej, bo dużo średnich okoni, szczupaki małe, a sandacze do policzenia na palcach jednej ręki. Czy to jest wina rybaków? Po części tak - non stop są odłowy, i odławiają wszystko jak leci, nawet gatunki w okresach ochronnych itd. Część winy leży też po stronie wędkarzy, bo nie ma kontroli, a Ci zabierają  wszystko jak leci. Chociaż z tym też coraz gorzej, bo z roku na rok widzę jak ilość wędkarzy diametralnie spada. Zarybienia niby są, ale jeszcze nigdy nie widziałem żadnych. Jeśli są te zarybienia to gdzie są te ryby? Woda 150ha i został w niej praktycznie tylko okonie i leszcze do 3kg. Z pozostałych gatunków zostały pewnie pojedyncze okazy większych ryb. I wystarczy mi tylko jeden wyjazd nad wodę pozbawioną rybaków, czy to komercyjna czy nie to ciężko mi zjechać bez wyników, a często łowię na takim wyjeździe ryby z przedziału 70-80cm (szczupaki), gdzie na mojej wodzie takiej ryby nie zobaczy się na przestrzeni całego sezonu. Czy rybak i wędkarz może żyć w zgodzie na jednej wodzie? Według mnie wszystko zależy od zasad, ale rybaków z moich wód zapakowałbym do jedne łodzi i wysłał w kosmos...Co innego racjonalna gospodarka, a co innego grabieżna, bo taka dominuje u mnie w okolicy. Nauczony doświadczeniami dobytymi u siebie wód zarządzanych przez spółki rybackie unikam jak ognia :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, Dominik napisał:

Tam, gdzie regularnie sa prowadzone odłowy sieciowe ryb nie ma, sorry. Tzn. może i jakieś tam są, co pewnie Kotwic potwierdzi swoimi badaniami, ale w rzeczywistości nie ma. Nie ma dla wędkarzy.

Dlatego my wędkarze wszystkie opracowania ichtiologiczne robione na potrzeby rybactwa możemy spalić w kominku, bo wędkarsko nie świadczą one o niczym. Niestety.

Olsztyńskie PZW nie ma tak naprawdę żadnej atrakcyjnej spinningowo wody. Żadnej! Wszelkie zawody spinningowe robione są głównie na Dadaju, które jest wodą Gospodarstwa Rybackiego Olsztyn. Właściciel po namowach i prośbach lokalnych wędkarzy przestał tam odławiać ryby i w krótkim okresie okazało się, że tam, gdzie kiedyś stały siaty pojawiły się ryby. Jezioro stało się popularne, facet zaczął zarabiać na wędkarstwie. Niestety był to efekt iluś tam zapaleńców, a nie jajogłowych ichtiologów, którzy nie widzieli problemu.

Pomimo, że rozumiem Twój punkt widzenia Dominiku, to zdecydowanie się nie zgodzę.
Znam wody na których są rybacy (i Gospodarstwa Rybackie, PZW i osoby prywatne) gdzie niekiedy od 30 lat ci rybacy są. I ryby łowią, czasami nawet porównywalne ilości do tego co kiedyś i teraz. A wędkarze i tak biadolą jak to strasznie przełowione są wody i ryb dla nich nie ma. Co zabawniejsze, gdy się chwilę porozmawia, to okazuje się, że większość wędkarzy regularnie łowi ryby (włącznie z drapieżnikami).

 

Niestety, znów muszę być przeciwny takim sugestiom. Metodyka prac naukowych czy też ekspertyz opiera się na porównywalnych procedurach. Natomiast wędkarskie niepowodzenie lub plotki zasłyszane nie są miarodajnym źródłem. Jeśli wędkarze przez swoją niechęć do wypełniania rejestrów lub zakłamywanie danych nie odzwierciedlą stanu zbiornika wodnego, to i wędkarze ucierpią i ekosystem. Bo co pisać o wodzie, gdzie nie ma rybaków, łowią wyłącznie wędkarze a wszyscy marudzą, że ryb nie ma?

Co do Olsztyńskich wód, to teraz nie bywam tam, bo jest za daleko. Ale odnosząc się do jeziora Dadaj warto patrzeć na to w szerokim zakresie.
Po pierwsze, zmiana sposobu gospodarowania wynikła ze zmiany użytkownika rybackiego (nie będę go oceniać, bo każdy ma swoje wizje).
Sprawa druga: powstało tam stowarzyszenie (bodajże "Nasz Dadaj) które o ile wiem działa społecznie i "charytatywnie". Rozumiem, że mają chęć zadbać oo wodę im bliską i potencjalnie atrakcyjną. Czemu tak rzadko się zdarza, by w innych miejscach ktoś ruszył użytkownikowi rybackiemu z pomocą, zamiast biadolić jak to ryby "wy..łowili".
Wątek trzeci jest specyficzny. Chwalenie się, że w ciągu kilku ostatnich lat rybostan się poprawił może i jest istotne, ale wciskanie, że w tych latach ryby osiągnęły niesamowite rozmiary, trąci obłudą. Wielkie okonie i szczupaki rosłyby chyba najszybciej w historii. :P. Może trochę zrozumienia, realizmu i prawdy warto podawać. A nie zapominać przy okazji, że gdy byli rybacy na Dadaju to wędkarze psioczyli na nich, a gdy rybacy łowili szczupaki na innym jeziorze (Luterskim) i przerzucili te szczupaki na Dadaj, to już jest super, rybacy są cacy.

Mam nadzieję, że przyjmiecie te informacje, jako elementy dyskusji, po to by wiele wyjaśnić, a nie sobie cokolwiek zarzucać.
Ale jak to w życiu bywa, nie wszystko jest proste i jednoznaczne.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, Kotwic napisał:


Znam wody na których są rybacy (i Gospodarstwa Rybackie, PZW i osoby prywatne) gdzie niekiedy od 30 lat ci rybacy są. I ryby łowią, czasami nawet porównywalne ilości do tego co kiedyś i teraz. A wędkarze i tak biadolą jak to strasznie przełowione są wody i ryb dla nich nie ma. Co zabawniejsze, gdy się chwilę porozmawia, to okazuje się, że większość wędkarzy regularnie łowi ryby (włącznie z drapieżnikami).

Przecież napisałem, że rybacy łowią, bo to biznes. Niestety to co zadowala rybaków nie zadowala wędkarzy. Zrozum Kotwic, że Twoje rzecz jasna słuszne rybackie opracowania dla wędkarzy są zupełnie bezużyteczne właśnie z uwagi na mało obiektywny charakter wędkarstwa. Dlatego rybak do wędkarza ma się jak pięść do nosa. 

Mówisz, że u rybaków łowią? Tzn. co łowią? Jeśli szczupaki 53cm oraz leszcze do 35cm, to w pełni się zgodzę.

No i last, but not least:

11 minut temu, Kotwic napisał:

powstało tam stowarzyszenie (bodajże "Nasz Dadaj) które o ile wiem działa społecznie i "charytatywnie". Rozumiem, że mają chęć zadbać oo wodę im bliską i potencjalnie atrakcyjną. Czemu tak rzadko się zdarza, by w innych miejscach ktoś ruszył użytkownikowi rybackiemu z pomocą, zamiast biadolić jak to ryby "wy..łowili".

Ja płacę i wymagam. Jak bym chciał społecznie podziałać, to bym to zrobił, ale nie chcę. Wędkarstwo polega na odpoczynku i przyjemności, a nie społecznej pracy. Dadaj to wyjatek wypracowany wieloma kompromisami. Średnio trafiony przykład. Nie mam zamiaru pozbawiać rybaków możliwości rybaczenia, ale czemu oni mnie pozbawiają możliwości wędkowania? I proszę mi nie pisać o prawie, bo to właśnie jest zupełnie niedostosowane do XXI wieku i mega forujące rybaków. Czy w prawie jest w ogóle pojęcie wędkarstwa? No nie wydaje mnie się :) 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

 Udostępnij




×
×
  • Dodaj nową pozycję...