Skocz do zawartości

Jak często przerzucać zestaw gruntowy


Grendziu
 Udostępnij

Rekomendowane odpowiedzi

  • Administrator

Kolejny temat, przy którym można poznać lepiej techniki wędkowania. Na jeziorze łowiąc feederem na głębokości do 8m, mój zestaw przerzucam do 30 min, gdy nic się nie dzieję. Jedną wędkę mam statyczną, która ląduje w miejsce nęcenia, a drugą gdy nie ma brań po pewnym czasie przerzucam i szukam ryby. Raz płycej, raz głębiej, raz bliżej, raz dalej. Szukam delikatniejszym sprzętem ryby.

Gdy nastawiam się na karpie, moje zestawy stoją w dzień nie ruszane do 2h, czasami częściej bawię się metodą. Gdy zakładam kulkę, czy orzecha tygrysiego, to czekam tak długo, aż nie mam brania, chyba, że stwierdzę, że tak podany zestaw nie przyniesie efektu.

W nocy przeważnie nie przerzucam zestawów, aż do brania, robi tak większość karpiarzy, może jednak od czasu do czasu warto przerzucić zestaw w nocy szukające lepszych rozwiązań?

Jakie są Wasze doświadczenia, techniki podawania zestawów rybom w metodzie gruntowej?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Administrator

U mnie wszystko zależy od tego na jaką rybę się nastawiam i na jakim akwenie jestem :)

Nie pamiętam jakoś ze wspólnego łowienia, abyś zestaw przerzucał co 10 min :P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Administrator
5 minut temu, Dominik napisał:

Bo za dużo czasu zajmowało mi przekonywanie Kotwica, by swoją wędkę chociaż rozłożył.

Ja pamiętam coś innego, jakieś przerywniki słodkie :P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Karpiowania w konkretnym tego słowa znaczeniu nie uprawiam, więc wymądrzał się tu nie będę. Ale jeśli chodzi o feederowanie na rzece i metodowanie na komercji, to raczej często przerzucam zestawy. A to z powodu że na rzece nęcąc samym koszykiem tej zanęty nigdy w sezonie za wiele. Znów przy metodzie, taki mały podajnik rzucony co 10-15min. Nie jest w stanie przenęcić łowiska. Na pewno inaczej się mają sprawy na wodach stojących wstępnie zanęcanych jak u Darka. Oczywiście wypowiadam się o pełni sezonu. Okres jesienno -zimowy to już raczej inna bajka i oszczędne mieszanki zanętowe. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Administrator

Ja od kilku lat zauważyłem właśnie, że nie ilość a jakość daje różnice w nęceniu :) Rzeka wiadomo, nurt wypłukuje cały podajnik, ale tam też można taką zanętę w koszyku mocniej związać aby po opadzie była jak najbliżej zestawu i wodziła nasze rybki tam gdzie chcemy. Na rzece bardzo ważny jest dobór ciężaru koszyka Panie Arku czyż nie?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście że prawda. Ja staram się zawsze zastosować najlżejszy z ciężkich możliwy do utrzymania w łowisku. Co do ilości? No tu nie zawsze mało i dobrze  wystarczy. Chodzi mi szczególnie o Leszcza. Ten to lubi papu. By stado przepływające zatrzymać, to trzeba zainwestować.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rozumiem ze odnosisz się do zalegającej później zanęcie? No fakt to może być problem jeśli zanęcimy na max od razu i liczymy że coś się urodzi. Ale można intensywniej donęcać od momentu jak ryba zacznie żerować. Darku ja tu nie mam na myśli sypania wiadrami, rozmawiamy o zdroworozsądkowym nęceniu. Ja nawet jadąc na rzekę w sezonie na ponad dobę,nigdy nie mam więcej niż 3 max 4kg zanęty + 1kg ziaren. Łowiąc  intensywnie z przerzucaniem co 15min 2ma feederami . I nigdy nie nęcę kulami ,jedynie koszyki.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Administrator

Arku to było tylko pytanie nic więcej, po prostu chciałem poznać Twój styl nęcenia na leszcza :) (nie sugeruj się tym co mówiłem przez tel :) ).

Ja gdy ustawiam się na leszcza to starannie przygotowuję sobie stanowisko od kilku dni, opisywałem to w innym poście o leszczach. Staram się nęcić spombem codziennie, często ale umiarkowanie, do 2litrów. W dniu którym zaczynam łowić,  powtarzam delikatnie swoją czynność,  wpuszczając w wodę kilka spombów.  Jeśli leszcz nie wchodzi nie nęcę już w trakcie sesji. Tylko to co jest w koszyku ma być wabikiem. Jeśli natomiast miałem brania leszcza i po kilku godzinach one odeszły, powtarzam procedurę nęcenia spombem :)

Nauczyłem się w tym roku jednego np. podglądając z bliska Luk-a na zlocie: gdy kończę sesję to co zostało w wiadrze zabieram ze sobą, nie wrzucam resztek do wody. Bardzo dobra lekcja na przyszłość :) Jeśli ryba nie brała podczas zasiadki, tzn. że nie żerowała lub żerowała słabo i nie przejadła tego co jej podałem, więc po co wrzucać resztę i zakwaszać wodę. Jeśli ryby nie będą miały ochoty na to co daliśmy im tego samego dnia, to za tydzień już wcale tego nie zjedzą - od takie, moje przemyślenia :)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja mogę ci tylko pozazdrościć możliwości kilkudniowego przygotowania łowiska. Myślę że twoja taktyka jest bardziej niż słuszna! Co do zabierania zanęt po łowieniu? Robię tak od wielu sezonów. Ma to sens ekologicznie jak i ekonomicznie. Po co wywalić do wody jak można wykorzystać następnym razem. Wiesz u mnie odcinki Odry co bardziej interesujące wędkarsko ,są niezmiernie nawiedzane przez łowców. I właściwie po chwili zastanowienia Jak najbardziej masz rację co do  jakości zanęty. Co roku kombinuję jak koń ze składem by moje koszyczki okazały się bardziej interesujące od konkurencji. Dawno minęły czasy że wystarczyło cokolwiek napchać do koszyka by połowić. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

 Udostępnij

×
×
  • Dodaj nową pozycję...