Skocz do zawartości

Fakty i mity z życia ryb


Jurek
 Udostępnij

Rekomendowane odpowiedzi

2 godziny temu, Grzes77 napisał:

Również mam takie odczucia. W ubiegłym roku najczęściej ryby brały mi na żółte przynęty, do tego stopnia, że na Goryń, na kilka ostatnich wypadów nie brałem przynęt w innych kolorach :champagne-2010:

Przy method feederze gorzej wyciągnąć wnioski w łowiskach gdzie ryby nie mamy na "gęsto", łowimy sporadycznie i pojedyncze sztuki- ja przynajmniej tak mam, uważam, że jest za dużo zmiennych aby snuć teorie potwierdzone faktami.

Ale już przy klasyku gdy łowimy sportowo na małe hak jest inaczej. Są dni kiedy ryba ewidentnie pobiera jakiś kolor, a inne nie wzbudzają jej zainteresowania. Coś co przerabiałem wielokrotnie to dwa robaki o różnych kolorach na jednym haku. Jeśli ryba nie była wcięta to tylko jeden z nich jest wyssany/poobgryzany, założenie tylko tego koloru skutkowało kolejnymi braniami, zmiana koloru nie przynosiła już żadnej ryby.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dnia 7.04.2021 o 23:17, elvis napisał:

Znacznie lepsze się wydaje wiązanie tzw d'ringa.

Uwiązanie bagnetu na luźnym, powiększonym oczku, przymocowanym niemal pod samym oplotem trzonka haczyka, to niemal D-rig. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli chodzi o przypon z igiełką (ale nie tylko) to wymyśliłem sobie dawno temu takie wiązanie.

Włos przy żyłce i tak i tak jest sztywny, a dzięki takiej pętelce przez dłuższy czas pozostaje nieodkształcony. IMG_20210410_094822.jpg.0764234973b690e69062ac941f7012e9.jpgIMG_20210410_094832.jpg.6760e08bf71dc7364f4458c140a24274.jpg

Teraz raczej działam na plecionkach Drennan Gravel Braid 8lb. Nie tnie pysków, a prezentacja jest super naturalna. No i taki przypon wytrzymuje dłuuużej od żyłkowego czy z FC.

  • Thanks 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli chodzi o przypon z igiełką (ale nie tylko) to wymyśliłem sobie dawno temu takie wiązanie.
Włos przy żyłce i tak i tak jest sztywny, a dzięki takiej pętelce przez dłuższy czas pozostaje nieodkształcony. IMG_20210410_094822.jpg.0764234973b690e69062ac941f7012e9.jpgIMG_20210410_094832.jpg.6760e08bf71dc7364f4458c140a24274.jpg
Teraz raczej działam na plecionkach Drennan Gravel Braid 8lb. Nie tnie pysków, a prezentacja jest super naturalna. No i taki przypon wytrzymuje dłuuużej od żyłkowego czy z FC.
No i to jest prawie d'rig.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Żółty kolor czyli co? Barwnik robi robotę a jaki?

Jakie ryby bo niestety każdy gatunek ma inne upodobania, nie można porównywać płotki do karpia. To że się złowi na kukurydzę i jedną i drugą rybę nie świadczy że kolor kukurydzy ma znaczenie.

 

Piszemy dalej:

Weźmy teoretycznie całkowicie zamulony zbiornik, brak światła itepe itede.

Czym kierują się ryby? Co widzi ryba nawet z 3 metrów w wodzie o średniej przejrzystości i skąd wie, że tam znajduje się jedzenie?

 

Kolor mówicie, to dlaczego na metodę można łowić na goły haczyk i łowić? Bo ryba żeruje w zanęcie a kolor naszej przynęty ma małe znaczenie. Dołożę jeszcze większą łamigłówkę a co z ciężarem przynęty? Pop-up, wafters czy tonąca?

 

Zmiennych jest dużo, dużo więcej niż nam się wydaje. Mądry filmik wypuścił Warmuz gdzie jego kolega powiedział: nasza przynęta jest pobierana 100 razy zanim zobaczymy branie. OK oni karpiują bo co innego spławik a co innego zestaw z klipsem i 100 gr ciężarka.

 

Więc skoro nie kolor to co wabi rybę z drugiego końca zbiornika? :P Piszę tak jak niektórzy producenci na opakowaniach.

 

Zapach.

 

Zapach jedzenia przyciąga rybę do naszego zestawu, oczywiście o ile nie mamy zestawu na trasie ryb który pokonują niezależnie od innych czynników.
Czym jest zapach dla ryb lub jak go wyczuwają? Leszcz ma 40-50 tys. kubków smakowych na całym ciele, karp czy sum ma wąsy oraz wszystkie ryby mają nos. Już nawet nie mówię o kubkach smakowych w buzi bo to już zupełnie odlot :D

 

Zapach ryby wyczuwają w inny sposób jak ludzie, ludzie wyczuwają zapach w powietrzu a dla ryb musi on być wodno rozpuszczalny. Normalnie Amerykę odkryłem :)

Tylko zapach to np. ilość soli kuchennej na danym obszarze, płotka uwielbia, karp lubi a amur już nie bardzo. Różne diety i różne zapotrzebowania organizmu na sól.

 

Taka ryba nie czuje naszej kulki np. jak my czujemy truskawkę lecz czuje poszczególne składniki.

https://faktyozywnosci.pl/truskawki-sklad-ciekawostki-zdrowie/

 

Zobaczcie sobie skład truskawki, dużo tego? A jeszcze nie rozpisali białka, dlatego zapach truskawkowy a truskawka w zanęcie to dwie różne rzeczy. 

Coś jak nie widzimy lasu a widzimy drzewa, nawet wiele drzew to nadal wiele drzew. My czujemy las a taka ryba czuje poszczególne drzewa.

 

Ryby przyciąga głownie zapach jedzenia ale nie tylko gdyż są "triggery" które przyciągają ryby. Jednym z takich jest cukier czy sól. Nawet nie zdajecie sobie sprawy ile ich jest a przyciągać ryby potrafi zmiana ph wody. Oczywiście głównym czynnikiem będzie zapach jedzenia.

 

O tym szerzej napiszę później.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trochę z innej beczki.

Czy ryby są tak delikatne jak to niektórzy opisują?

Wystarczy położyć rybę na ziemi, liściach czy czymkolwiek innym niż mata, a już ryba ma uszkodzona linie boczną, traci śluz, łuski i wogóle jest tragedia?

Odławiania sieciami masakrują ryby i czynią je kalekami?

Napiszcie czy to prawda czy tylko biadolenie żeby pokazać jaki to nie jest ktoś przyjacielski dla ryb?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 miesiące temu...
Dnia 12.02.2018 o 22:04, Semi napisał:

Za małolata chyba niewiele uwagi poświęcałem karasiom, ot od czasu do czasu jechało się nad jeziorko złowić jakiegoś żywczyka i przy okazji spędzić miło czas na dłubaniu japończyków, pośród których trafiał się od czasu do czasu złociaczek. Oczywiście też był pożądany jako bardzo dobry żywiec i nie będę tu ściemniał że miały w tamtych czasach u mnie jakieś względy, mało tego, wolałem je niż japońce, więcej brań szczupaków na nie były. No dobrze, ale to już minęło, czasy się zmieniły. Refleksja napłynęła jakieś 20 lat temu, kiedy zacząłem pracować, a wyprawy nad Bug i jego starorzecza, dołki i okoliczne jeziorka odbywały się weekendami, bądź w sezonie urlopowym. Miałem wtedy taki okres po wypadku samochodowym, po złamaniu obojczyka nie mogłem poradzić sobie ze spinningiem, poważniejsze wędkowanie w rzece też odpadało, prawa ręka po zdjęciu gipsu którym byłem jak żółw opasany od szyi aż do pasa, wcale siły nie miała. Jeździłem sobie po okolicy motorkiem i zwiedzałem dołki na które nikt nie zaglądał. Któregoś ciepłego wieczora siedziałem z fajkiem w zębach nad brzegiem starorzecza obserwując co się dzieje dookoła kiedy zobaczyłem spław jakiejś sporej ciemnej ryby, czyżby lin? Niee za szeroki, zacząłem się bardziej przyglądać temu miejscu, było widać że w mocno zarośniętej wodzie coś się porusza i w końcu po około 15 minutach wlepiania gał w to samo miejsce doczekałem się drugiego spławu, tym razem ryba wyszła bardziej na powierzchnię i oczom moim ukazał się piękny karaś pospolity, bardzo ciemny, grzbiet dosłownie czarny a linia boczna aż pomarańczowa, ale jaki szeroki, miał około 30 cm i miałem wrażenie że tak samo szeroki był. Zachwyt, tak, ten spław wzbudził we mnie zachwyt i pożądanie, siedziałem nad brzegiem i snułem plan, skoro nie mogę spinningować, wędkarstwo gruntowe też mi sprawiało jeszcze ból, to ze spławikiem dam radę. Następnego dnia po śniadaniu ruszyłem nad wodę, miałem trochę zanęty, którą zdobyć w tamtych czasach nie było problemem, miałem gotowanego ziemniaczka, kilkanaście rosówek, czerwone i białe robaki i puszkę kukurydzy konserwowej. Łowiłem na wodzie o głębokości około 2 metrów po kilka godzin dziennie od 9.00 rano do 14.00-15.00, ale złotego karasia nie złowiłem, trafiały się japońce, linki i wzdręgi, a złoty nie dał się skusić. Doszedłem do wniosku że mało ich pewnie jest i odpuściłem, zapał ostygł do następnego roku do czerwca, gdzie wracając znad rzeki z ryb odwiedziłem po drodze kolejne jeziorko, przejeżdżając motorem obok niego zauważyłem kotłowaninę jakąś w wodzie więc zaciekawiony zatrzymałem się i zacząłem się przyglądać wodzie. Ewidentnie coś odbywało tarło i to coś sporego, bo wodne zarośla chodziły jakby je ktoś tam od spodu zdrowo piłował, czekałem chwilę zanim ryby w rozrodczym szale nie wyszły do powierzchni i zaniemówiłem, oczom moim pojawiły się chyba ze trzy złote kapelusze, takich wielkich jeszcze nie widziałem. Przyglądałem się z godzinę temu widowisku i już wiedziałem że nie odpuszczę. Na początku lipca miałem urlop i od razu zacząłem szukać złociaków w jeziorku. Na początku nie łowiłem, wracając z rzeki podnęcałem przez tydzień jeziorko i dopiero po tygodniu usiadłem ze spławikiem. Nęcenie kulkami zanęty z siekanymi rosówkami i kukurydzą było bardzo skuteczne, łowiłem piękne liny, japońce nawet ponad kilogramowe i wzdręgi, a złociaków ani jednego. Po tygodniu dotarło do mnie że robię coś nie tak. Postanowiłem się wybrać ze świetlikami na nockę. Wieczorem nad wodą nigdy za długo nie siedziałem ze względu na teren przygraniczny, ale akurat do rzeki był spory kawałek i nikt się nie czepiał. Brania były jakieś tam, ale kątem oka jak już słońce schowało się za drzewami zauważyłem na płytkiej mocno zarośniętej aloesem wodzie spław niedużego karasia złocistego. Zaciekawiony wziąłem jedną spławikówkę zmniejszyłem grunt na jakieś pół metra i wstawiłem spławik w oczko pomiędzy pływającym aloesem, po około półgodzinie zanotowałem delikatne branie na czerwonego robaczka, kurcze, będzie lin, spławik delikatnie tańczył, przynużał się aż w końcu delikatnie poprowadził, więc przyciąłem i jest zamiast linka złoty karasek, no w końcu. Poleciałem po zanętę i drugą wędkę. Wrzuciłem garstkę zanęty w oczko i...... przesiedziałem dwie godziny bez brania. Wróciłem na stare miejsce i do rana złowiłem kilka ryb jeszcze, ale nie złotego karasia. Następnego dnia powtórka, a jako że w nocy nic się nie działo, to postanowiłem posiedzieć do późnego wieczora. Tym razem znów płytka woda, dwie wędki, dwa oczka pomiędzy pływającym aloesem oddalone od siebie o jakieś 5-6 metrów, jedno nęcone, drugie nie. W nęconym oczku brania co chwilę, małe wzdręgi żyć nie dają, trafia się mały linek i kilka japończyków, na nienęconym nic do czasu aż słońce nie schowało się za horyzont. Spławik delikatnie się przynużył, wyłożył, znów przynużył i pojeeechał. Po zacięciu miły opór i pytanie, japoniec? Czy nie japoniec, ale po chwili wraz z kawałkiem moczarki wyjmuję pięknego złociaka, po około 20 minutach drugiego. W sumie to złowiłem ich tego dnia kilka do czasu aż nie widziałem już spławika. Założenie świetlika zaowocowało całkowitym zanikiem brań. Poszły pierwsze wnioski, nie nęcić, łowić przed zmierzchem na mocno zarośniętej płytkiej wodzie i zero świetlików. Kolejnych kilka dni potwierdziło że wyciągnięte przeze mnie wnioski są słuszne. W kolejnych latach zdobyte doświadczenie owocowało łowieniem fajnych ryb. Nie ograniczyłem się do tego jednego jeziorka śródłąkowego, zacząłem łowić złote karasie w miejscach gdzie żaden wędkarz by nawet się nie zatrzymał, bagna, rozlewiska, podeschnięte jeziorka z półmetrową wodą, gdzie na pierwszy rzut oka oprócz żab próżno było by szukać ryb. Ja wiedziałem że to są tylko pozory, tam czekały na mnie moje złotka.

Od tamtej pory kilka dni z sezonu urlopowego poświęcam moim jeziorkom i bagienkom w poszukiwaniu złotych karasi i mi to się co roku udaje, raz z lepszym rezultatem raz z gorszym, ale łowię. Czasami miałem problem z innymi wędkarzami, bo rad nie wola nie zawsze człowiekowi uda się schować i jak już z daleko ktoś dojrzał to z ciekawości przyłaził zobaczyć co się dzieje że ktoś ryby w takim bajorze łowi, miałem wtedy sposób na takich ciekawskich. W wiaderku zawsze miałem kilka garści zanęty, jak ktoś przyuważył że coś holuję i zatrzymał się zobaczyć, to zaczynałem wmawiać ze bez nęcenia nic nie bierze. Następnego dnia już siedział z wiadrem zanęty i ostro nęcił nie mając żadnego brania. Musiałem wtedy zmienić łowisko na kilka dni, żeby się gość zniechęcił, ale to nie był problem, mam kilka takich łowisk gdzie z powodzeniem łowię złociaki. Zdarzało mi się też łowić je w mocno pochmurny dzień, wtedy też wyłażą z krzaczorów i żerują na czystszej wodzie. Warunkiem powodzenia w polowaniu na ten gatunek na moich łowiskach jest cisza, złamana gałązka, atak kaszlu, czy uderzenie o wiaderko i godzina bez brań.

Rozpisałem się mocno o szukaniu złociaków, to może coś o przynętach i sprzęcie jaki używam. Przynętą numer jeden jest czerwony robak z własnego kompościaka, lub mała rosówka, na drugim miejscu białe robaki.... i to już koniec, złowiłem też kilka i na kukurydzę, ale to już na moje złociaki gorsze rozwiązanie. Co do sprzętu jaki używam, to o wędkach pisał nie będę za dużo, jeden lubi teleskopy inny kije matchowe trójskładowe, ja używam tych drugich aktualnie o długości 3,9 m oraz 4,2 m. W związku z tym że łowię na potwornie zarośniętych wodach to nie bawię w cienkie żyłki, używam 0,22mm bez przyponu, haczyk numer 8 z szerokim kolankiem i krótki spławik dwugramowy montowany na stałe na żyłce. Gruba żyłka i duży haczyk wcale tym rybom nie przeszkadza. Ot i tyle mogę napisać. Co roku staram się wygospodarować trzy, cztery popołudnia i wieczora dla złotego karasia, od tamtych lat darze ten gatunek wielkim sentymentem i żaden osobnik z tego gatunku nie został zeżarty. Odkąd mam własny staw co roku kilka złowionych zabieram do stawu, aby zmieszać krew żyjących już tam osobników, ale mam ich już sporo i kolejnych nie będę potrzebował. Nie wiem jak jest na innych łowiskach, chociaż łowiłem na starorzecza Narwi również korzystając z doświadczeń nadbużańskich i się sprawdzało, udało mi się kilka złotych karasi złowić, choć nie tak okazałych jak te nadbużańskie. A tak na koniec ciekawostka, kilka lat temu udało mi się złowić karasia w Bugu, łowiłem w zatoczce ładne japońce na pikerka i trafił się ładny karaś, oczom nie wierzyłem, a jednak. Jest jak do tej pory jedyna ryba tego gatunku złowiona przeze mnie w rzece.

Mam trochę zdjęć, co mogłem wrzuciłem na stronkę do działu z karasiami. Kilka w temacie dla smaczku.

 

Przypomnę świetny tekst Tomka @Semi traktujący o łowieniu karasi w tym rodzimego pospolitego, zwanego potocznie "złocistym".

Doświadczenia naszego kolegi dotyczą głównie spławika, natomiast z przyjemnością obejrzałem

poniższy film pod kontem innej nomen omen metody ?

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 miesiące temu...
Dnia 14.04.2021 o 10:14, Radar napisał:

Trochę z innej beczki.

Czy ryby są tak delikatne jak to niektórzy opisują?

Wystarczy położyć rybę na ziemi, liściach czy czymkolwiek innym niż mata, a już ryba ma uszkodzona linie boczną, traci śluz, łuski i wogóle jest tragedia?

Odławiania sieciami masakrują ryby i czynią je kalekami?

Napiszcie czy to prawda czy tylko biadolenie żeby pokazać jaki to nie jest ktoś przyjacielski dla ryb?

Oczywista oczywistość, że ryby nie są przystosowane do życia na lądzie :)
 

Jeżeli małą i średnią rybę położy się na gęstej trawie polanej wodą to straci małą ilość śluzu i koniec końców będzie w miarę OK. Duże ryby to większy nacisk na 1cm2 więc odpowiednio większe ścieranie śluzu. Bakterie, grzyby i inne złe mikroby

By uszkodzić linię boczną to już raczej trzeba mocno uderzyć, z tego co pamiętam to nerwy więc niszczą się jak nerwy u każdego zwierzaka.

 

Łuski

Nie każda ryba je posiada i by wyrwać łuskę trzeba się postarać lub pociągnąć w odpowiednim kierunku. Kto kiedyś skrobał rybę wie, że nie zawsze jest to proste jak niektórzy opisują w internecie.

 

 

Ogólnie:

Położenie ryby na liściach czy trawie spowoduje starcie części śluzu podobnie jak położenie na macie, różnicę robi wielkość i ciężar ryby ale ryby też nie są takie delikatne jak się nam wydaje.
Podbierajmy ryby mokrymi rękami, mokrym podbierakiem i odkładajmy ryby na mokre powierzchnie niezależnie czym one są. Troszczenie się o zdrowie ryb powinno być naszym obowiązkiem jeżeli chcemy mieć zdrową populację ryb. Zmniejszajmy ryzyko uszkodzeń jeżeli jest to możliwe.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

 Udostępnij

×
×
  • Dodaj nową pozycję...