Skocz do zawartości

Łowienie bez wstępnego nęcenia


Grendziu
 Udostępnij

Rekomendowane odpowiedzi

  • Administrator

Nie mam zamiaru nikogo namawiać, ale...
Jeśli będę łowić tylko na koszyk bez wstępnego nęcenia (maks 2/3 koszyczki przed łowieniem, a potem co ileś minut podawanie zestawu) to zastanawiam się o ile trudniej będzie mi m.in:
1. Zlokalizować rybę i zmusić ją do żarcia.
2. Zmusić do żarcia i przytrzymać w łowisku.
3. Przytrzymać w łowisku i zmusić do pobierania większe osobnik, a nie glajdy - chcę zobaczyć głównie ile warta jest teoria, że większa ryba jest bardziej czuła i płochliwa. Bo tutaj mam wątpliwości, jest jej po prostu mniej i już, ponieważ wcześniej zostaje złowiona i pożarta przez ludziska :P

Obserwację i plusk porównałbym do akwarium, jeśli ryby są karmione w x sposób, to też tak reagują i się przyzwyczajają. Dla mnie ryby są ciekawskie i dlatego lubią czasami plusk z zanętą, co innego tupanie i hałas.

No i jeśli ten plusk z żarciem ją kiedyś zestresował kilka razy np była na haku i została wypuszczona, to jako większa ma tzw pamięć i jest ostrożniejsza? Hmmm 

Ponadto bez nęcenia wstępnego np bomabardowanai wody kulakami, pelletami, czy ziarnem jestem bardziej EKO  :P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja w tym roku będę nęcił wstępnie ale na dłuższych zasiadkach.

Z marszu proca, proca i jeszcze raz proca :) Mało i często. Kulki 40mm z praski Mistrala. Ziarno doklejone pelletem lub sam pellet.

To samo przy bliskim spławiku. Dzisiaj przyszła mi malutka proca bo kuku, robaków. Maksymalnie kilkanaście. Więcej nie wejdzie :) Moim zdaniem małe i średnie ryby lubią jak im z nieba spada ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

27 minut temu, Grendziu napisał:

No i jeśli ten plusk z żarciem ją kiedyś zestresował kilka razy np była na haku i została wypuszczona, to jako większa ma tzw pamięć i jest ostrożniejsza? Hmmm 

Ja bym uznał to niemal za pewnik. Każde stworzenie jeśli nie rozum, to posiada instynkt samozachowawczy i z wiekiem nabiera doświadczenia. Skoro jest w stanie pojąć gdzie i kiedy szukać jedzenia, w jakich porach nabierać tkanki tłuszczowej do zimowania, a już na pewno jakie inne gatunki są dla niej zagrożeniem, to niby dla czego miała by nie kumać powyższego? Nie wiem czy macie podobne odczucia, ale na wodach dzikich, takie bombardowanie wstępne, wyłącza brania na dłuższy czas. Inna bajka jest na hodowlach. Tam hałas przy dokarmianiu, wywołuje owczy pęd ku żarciu, ale tu, ryby, tego nie kojarzą z zagrożeniem. 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Administrator

No to jak te wykluczenie ma się do filmu o brzanach, które wrzucił @Splot. Wielokolortnie też podczas bombardowania wody gdy zestawy były w wodzie wyciągnąłem  duze leszcze.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Darek, "stary" i doświadczony Łowca z Ciebie. Na pewno nie raz miałeś takie dni, że po prostu nic nie było w stanie zniechęcić ryb do brania, ale nigdy nie uznali byśmy czegoś takiego za pewnik, normę, lub kwestię taktyki naszej. W tamtym sezonie miałem dzień, w którym na jednym posiedzeniu złowiłem 64 Jazie. Nawet nie próbowałem pojąć dlaczego, pomimo że sąsiad na łowisku złowił jedynie 8 szt. Nie piszę że o tym nie myślałem, bo myślałem. Nie znalazłem punktu zaczepienia. Może tak marginalizowana co przez niektórych zanęta, którą i tak bez zmian stosowałem niemal przez cały sezon, akurat w tym dniu miała dzień konia? 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lubię łowić z minimalną ilością zanęty a nawet bez. Da się tak wędkować i to bez uszczerbku na skuteczności. Nie ma dla mnie nic fajniejszego niż iść sobie nad rzekę tylko z wędką,bez żadnych tobołów,kilogramów zanęty i tony dodatków. Z nastoma miskami do tego mieszania,a nawet bez żadnej przynęty. Przynętę zdobywam sobie sam nad woda. Z racji tego,że są to naturalne przynęty,które są przysmakiem ryb to nie trzeba ich dodatkowo zachęcać kilogramami zanęty,żeby sie na nie skusiły.To tak jakby przeciętnego wędkarza zachęcać do tego,żeby napił sie piwa,dajmy na to kilogramem kaszanki :D Nawet Grendzia nie trzeba kusic jedzeniem,żeby sięgnął po browara :D Dlatego łowiąc na naturalne przynęty,pozyskane nad wodą nie nęcę.Po prostu jak nie ma brań w jakimś miejscu zmieniam miejscówkę. I jest to równie skuteczne jakbym łowił stacjonarnie z użyciem zanęty,tam gdzie tych brań nie było. Równie skuteczne i dla mnie dużo przyjemniejsze. Najlepszymi przynętami do takiego łowienia są larwy chruścika i jacicy. Te pierwsze nie mają sobie równych na małych rzekach na przedwiośniu  i wiosną,a te drugie wlaśnie teraz w okresie zimowym w którym występują najobficiej.Pozyskanie tych przynęt nie wymaga wielkiego wysiłku i naprawdę warto spróbować takiego łowienia,bo nie dość,że nie pochłania żadnych kosztów to daje dużo satysfakcji ze złowionej ryby. Bo niejako tylko sobie zawdzięczamy ten sukces,a nie producentowi zanęty czy dostawcy przynęty. 

Edytowane przez Sołtys stan
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Administrator

Wg mnie i moim skromnym zdaniem jest jak podasz zanetę, a nie ike spozywki w niej. Wydaję mi się, że mielona zanęta nie moze odstraszać. Czyli bardzo ważnym jest kolor. Musi odpowiednio pracować.  Zapach jak trafimy to ok ale moze odstraszyć zbyt intensywny tak? Wiec czym blizej naturalnrgo tym niby lepiej a skład w bim jest wg mnie najmniej ważny, jeśli spelna powyższe reguły.

Podstawą w zanecie jest mięsko i jeszcze raz mięsko.  I kurna będę zmuszony do mrozenia, choc uważam nadal że zywe to podstawa.

Eksperyment polegac bedzie na dipowaniu mięska i reakcji ryb.

Czyli pinka czy kolorowe robaki w ananasiw, bananie, wanilli lub jakimś smerdziuchu. Maksymalnie w sezonie skupic sie chcę na 6/8 smakach.

Wywalam całe swoje wędkowanie do góry nogami,  zakladam, że będę lowić efektywniej i skuteczniej. Natomiast jesli będą wchodzic tylko glajdy a nie duże ryby to za rok zmienię całą strategięna nowo:champagne-2010:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Grendziu napisał:

No i jeśli ten plusk z żarciem ją kiedyś zestresował kilka razy np była na haku i została wypuszczona, to jako większa ma tzw pamięć i jest ostrożniejsza? Hmmm

 

Niekoniecznie spłoszysz rybę nęceniem, np.

kiedyś wyczytałem, że płotka dobrze reaguje na plusk wrzucanej zanęty, ryba jest ciekawska i przypływa (oczywiście mowa o rybach małych i średnich) - to sprawdzone doświadczalnie ;)

podobnież wyczytałem w zamierzchłych czasach w prasówce, że gość chodząc na liny - najpierw, przed rozpoczęciem łowienia wchodził do wody, robił 'rozgardiasz' w mule i potem miał wyniki (żarełko unosiło się nad dnem i ryby przypływały w to miejsce). Tego akurat doświadczalnie nie sprawdzałem, ale coś w tym jest

co do samego nęcenia "pod spławik" - jak widzę, że mam płytko, to uderzam ze sporą dawką zanęty, a później nie są już to kule armatnie, tylko raczej małe orzeszki i nieczęsto (ale to już chyba kwestie bardziej techniczne :) )  

powyższe przykłady dotyczą mojego kochanego spławiczka ;)  

 

Co do koszyczka - tak naprawdę dopiero w zeszłym roku (2018) zacząłem nęcić pod łowienie koszyczkiem, więc mam "świeże" porównanie z latami poprzednimi - w 2018 bywały dni, że łowiłem sporo ryb, podczas gdy z rozmów z innymi wędkarzami dowiadywałem się, że jest straszna lipa ;)  Wcześniej (lata poprzednie), częściej jednak bywało, że ryba nie chciała współpracować tak chętnie; nie mówię, że w roku 2018 za każdym razem miałem eldorado, ale jednak ryba częściej lądowała w podbieraku, więc wydaje mi się, że coś w tym jest, żeby podać zanętę rybom

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 minut temu, grych napisał:

żeby podać zanętę rybom

Tak @grych Moje zdanie jest takie. Na wodzie związkowej, PŁYNĄCEJ! (Zaznaczam na grubo by pewne było o czym piszę) w pełni sezonu, uważam za konieczność wstępne, dość obfite nęcenie. Konieczność, bo uważam i stwierdzały to autorytety, ryby pokonują swój odcinek pokarmowy cyklicznie i jest on nie mały. Potrzebujemy czegoś, co to stado zatrzyma, by na następne brania nie czekać pół dnia (myślę że na jeziorach, ma to również sens). Na łowiskach komercyjnych, niewielkich, jestem fanem nęcenia mało i często (stwierdzenie zaczerpnięte od Lucjana). Tutaj, ryba nawet jak odpłynie, to nie daleko i szybko wróci, jeśli nęcisko jest atrakcyjne smakowo. Podkreślam, że to mój pogląd na temat wątku. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Administrator

Ja piewsza swoją feederową rewolucję zrobiłem jakies 15/20 lat temu. Porstu zacząłem przesiewać zanętę do koszyczka i dodawać robale. Dodawałem dużo rożnych rzeczy potem . Kopromelasa, sól, papryka mielona itd, na dipy nie było mnie stać. Wszytko mierzyłem ma wadze wg receptury, aby mie przegiąć.Wyniki miałem nieziemskie i mnie to znudziło na tyle że poszedłem na chwile w rzekę oraz tylko spinn. Zamiast doskonalić techniki to zacząłem wymyślać.  Cały ja. Zawsze uważałem,  że nie z sukcesów nad wodą czerpałem tylko z porażek,  bo wtedy szukałem nowych,  nie zawsze skutecznych rozwiązań :beer-chugger:

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

 Udostępnij

×
×
  • Dodaj nową pozycję...