Skocz do zawartości
Grendziu
Grendziu

Listopadowe drapieżniki na łowisku Carpshop Lakes w Żukowie

   (0 opinii)

Długo czekałem na jesienne szczupaki, niemal cały wrzesień i październiki nie mogłem być nad wodą z różnych powodów. Patrzyłem tylko z utęsknieniem na łódkę, która pytała mnie, kiedy znowu wypłyniemy.

Pierwszy raz udało się ją jesienią zwodować pod koniec października nad jeziorem Czarnym, po kilku godzinach łowienia na trzech spinningistów, wróciliśmy bez brania. Gdyby nie widok ryb na echo, człowiek by zwątpił. Zero szczupaka w trzcinach, ryby gdzieś pływały w toni, woda miała 12 stopni, czyli jeszcze dość ciepła. Po nieudanym pływaniu wyrzuciło mnie też na tą samą wodę na feeder i ponownie wróciłem bez chociażby szarpnięcia. No, ale kto nie próbuje, ten ryb nie łowi.

Od czasy do czasu spływały do mnie informacje, że na łowiskach komercyjnych coś się zaczęło ruszać. Mimo, że niezbyt często łowię na „łatwiejszych wodach”, z racji braku czasu, po namowach kolegów o kiju dałem się namówić na łowisko w Żukowie o nazwie Carpshop Lakes, które pod ręką Dawida Patlewicza rozkwita i daje uciechę wielu wędkującym. Woda podzielona na dwie części: 6ha z wyższą opłatą, dająca satysfakcje karpiarzom oraz spinningistom. Na tym mniejszym stawie panuje zasada C&R. Druga woda oddzielona, o powierzchni około 20ha, za skromniejszą  opłatą daje możliwość zabierania ryb. No i ta większa woda jest często oblegana przez wędkujących, kto i ile zabiera, to już zależy od etyki danego wędkarza, mimo częstych kontroli nad wodą bywa niestety różnie.



1.jpg
Miłosz i jego duża ryba


Nad wodą pojawiłem się około godziny 9tej. Najpierw objechaliśmy łowisko autem, bo nad wodą okazało się, że może być problem ze slipowaniem łodzi. A, że moja krypa do najlżejszych nie należy, to trzeba było zaplanować od razu jak ją docelowo wciągnąć. Na szczęście się udało. Mimo fatalnej pogody, przelotnego deszczu, silnego wiatru, całkowitego zachmurzenia, zimna i porannego przymrozku, maniacy wędkarscy powinni wiedzieć, że to niemal idealna pogoda na żerowanie drapieżników i tylko najbardziej wytrwali pływają wtedy na wodzie.


2.jpg
Niby nie chciały atakować, ale jak już się zdecydowały...

 


Na początku łowienia znowu zanosiło się na porażkę, żartem puszczaliśmy między sobą teksty typu: „Panie tu nie ma ryb”, jednak echosonda wskazywała na coś innego. Jako, że woda wskazywała około 6 stopni, no i był już to listopad, postanowiłem całe wędkowanie poświęcić łowieniu z opadu, szukając ryb w trzcinach, używając ciężkich gum. Koledzy łowili na zmianę, raz w toni, raz blisko brzegu, a to na woblery, a to na obrotówki, a to na gumy. Moja strategia okazała się strzałem w 10tkę. Złowiłem  w sumie 3 miarowe szczupaki. Ryby może nie chciały tego dnia współpracować, ale najpierw Zbyszek złowił przepiękną „Mamuśkę” która murowała do dna jak karp. Po wyciągnięciu i szybkiej sesji fotograficznej wróciła do wody. Ryba miała 85cm i rozgrzała kolegę maksymalnie, mimo wcześniejszego przemarznięcia.


7.jpg
A jednak ryb są i to duże...

 

Jakieś 30 minut później przyszedł czas na mój rekord dnia. Rybę złowiłem na 12,5cm gumę Savage Gear dozbrojoną 10g długą główką jigową Gamakatsu. Walka na wędce castingowej była emocjonująca, ryba niemal identycznie zachowywała się jak u Zbyszka i jak nie szczupak, zamiast skoków w powietrze murowała w dół. Gdy zapikowała pod łódkę, przez chwilę, myślałem, że ją stracę, ale dałem radę. Ryba moją gumę połknęła całkowicie i za nic na świecie nie chciała otworzyć pyska. Na pomoc „przybiegli” koledzy i w trójkę używając rozwieracza i szczypiec daliśmy radę. Ryba w bardzo dobrej kondycji wróciła do wody, mimo, że pogryzła mnie i kolegę. Przy wyhaczaniu ryby w emocjach zapomnieliśmy przez chwilę, że jesteśmy na łodzi, czuliśmy się na niej tak bezpiecznie, że nikt z nas nie kontrolował ruchów. No i tutaj uznanie dla producenta marki SEMPER, fatalne warunki, trzech mężczyzn, duży wiatr, a my ani przez chwilę, nie poczuliśmy się niebezpiecznie. Jest bardzo dobrze wyważona i idealnie spisuje się w każdych, nawet najtrudniejszych warunkach atmosferycznych. Szczupak miał ten sam wymiar co poprzednia ryba Zbyszka, czyli 85cm. Od trzech lat mierzę ryby, więc uznaję to za oficjalny rekord. Poprzedni był 84cm, czyli o centymetr podniosłem swoją poprzeczkę.
 

 Wg towarzyszy wyprawy wynik jak na taką wodę był średni, cieszyły za to duże ryby, tym bardziej, że złowione przez nas szczupaki były bardzo walecznie. Łowisko Carpshop Lakes jest godne polecenia, nie zawsze można tam rybę złowić, ale jak już weźmie…


5.jpg
Mimo, ze mnie pogryzł, to w emocjach nie czułem bólu

4.jpg
Zdjęcie dnia i jedna z dwóch 85cm ryb

Opinie użytkowników

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość



×
×
  • Dodaj nową pozycję...