Skocz do zawartości
Grendziu
Grendziu

Wakacje u babci  - genesis

   (0 opinii)

Przez lata była to jedyna letnia rozrywka, gdyż mamy nie stać było na opłacenie innych wakacji dla trójki dzieciaków. Tak więc,  gdy rozbrzmiewał ostatni dzwonek szkolny,  z radością myśleliśmy o czekających nas przygodach u kochanej babci Franciszki. Wakacyjna wioseczka położona jest między dwoma rzeczkami, więc siłą rzeczy ich wody stanowiły jedną z podstawowych atrakcji tamtych dni; oczywiście jako obiekty wypraw wędkarskich, jak i kąpieli. Oprócz tego, do ważnych punktów programu należały niepowtarzalne smaki przyrządzanych przez babcię dań oraz babcine barwne opowieści,  na wypadek uwięzienia przez złą pogodę,  trójki oprychów w domu. Kolorytu pobytu dopełniały chłopięce psoty i figle rozmaite.
No,  więc jak to było?


Były to czasy, gdy łowiło się na kije leszczynowe.  Po przyjeździe,  cała trójka urwisów udawała się w pobliskie chaszcze w celu pozyskania odpowiedniego kija. Nie wiedząc co oznacza słowo akcja progresywna, czy paraboliczna szerzono spustoszenie w leszczynowym drzewostanie szukając wędziska o odpowiedniej wadze dla dziecięcych rączek i kierując się " ciętością kija ", tzn., szukając wg dzisiejszych norm raczej akcji szczytowej. Następnie była wyprawa do sklepu po zakup kilku metrów żyłki głównej / o fi ok. 0,25mm / i metra przyponówki 0,15mm / najcieńsza wtedy żyłeczka dostępna na rynku / oraz taśmy ołowianej i kilku haczyków. Potem przechodzono do fazy siania popłochu w stadzie babcinego drobiu i pozyskiwania piór na spławik. Dalej, w okolicy umownego dolnika przybijano kołowrotek, na który składały się dwa gwózdki wbite w odległości 10cm, na które nawijało się zapas żyłki. Potem dzieło zbrojenia wędeczki dopełniały 3-4 przelotki wykonane z drutu i przytwierdzane do kija drucikiem miedzianym. Zabierało to wszystko mniej więcej dzień, po czym pełna wrażeń i nadziei trójka wytrawnych wędkarzy udawała się na zasłużony, nocny odpoczynek. Niezapomniany, mocny sen na babcinym, świeżo wypchanym słomą sienniku i niezapomniane tykanie stojącego w rogu sypialni, starego, poniemieckiego zegara - szafy. Zasypiało się natychmiast i dłuugo spało. Rano okazywało się, że slońce już wysoko, więc ...śniadanie jedzone w pośpiechu, kopanie dżdżownic w ogródku i nad rzekę !.

Niezapomniana droga przez łąki ... odurzający zapach kwitnacego kobierca kwiatów, piekące słońce, niesamowity, dzwięczny śpiew skowronków, miękkie " kuik..kuik " nisko latających czajek, bociany z powagą kroczące po zielonym dywanie,  bzyczenie pracowitych pszczółek...niezapomniana sceneria...niezapomniane chwile. Po dotarciu na " walczakowe ",  chłopięce oczy łapczywie przyglądały się nurtowi Łużycy,  wypatrując rzecznych " potworów "; od razu ujawniały się zawzięcie oczkujące uklejki.  Za chwilę wędkarska gromadka rozpierzchała się po łące i następowała faza łapania pasikoników, much, motyli  i wszystkiego,  co tam się tylko w powietrzu,  z owadziego rodu,  poruszało. Potem,  pierwsze  nieudolne rzuty, ale po kilku próbach owadzia przynęta przestawała bruzdzić powierzchnie wody i pierwsze srebrne rybki zaczęły łakomić się na podawane "mięsko". Ależ to były cenne trofea ! Zdarzały się i takie po ok 15 - 20 cm ! Trafiały się i 20-25 cm klonki. Jakże trudne do podejścia, ile to razy skradaliśmy się do brzegu naśladując Szarika;  niezapomniane,  parzące twarz pokrzywy i tnące w najmniej odpowiednim momencie komary. A jak już nic nie brało,  to można było liczyć na kiełbiki. Wybierało się spowolniony nurt i w odległości kilku metrów od miejsca połowu silnie mąciło nogami wodę,  i następnie zarzucało przepływanko-przystawkę z kawałkiem dżdżownicy na haczyku. Brały jak głupie, bez opamiętania.

Mączniki, lata 60/70.

Oczywiście,  z tematem związany jest I utwór. Niestety pojedynczego nagrania nie udało mi się namierzyć.
 

AUTOR:JUREK

Opinie użytkowników

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość



×
×
  • Dodaj nową pozycję...