Skocz do zawartości

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'jezioro czarne' .

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • OGÓLNE
    • Witamy
    • FUNDACJA - ŁOWISKA - PORTAL "dla Ryb"
    • Wędkarstwo dla osób niepełnosprawnych
    • Wieści znad wody
    • Nowości na rynku wędkarskim
    • Pozostałe tematy związane z rybami
    • Imprezy i zawody wędkarskie
    • Zanęty wędkarskie
    • Przynęty wędkarskie
    • Konkursy serwisu dlaRyb.pl
  • ŚWIAT NAUKI
    • Przyroda i ochrona środowiska
    • Ichtiologia
    • Prawo
    • Akwarystyka
  • METODY I TECHNIKI WĘDKARSKIE
    • Wędkarstwo gruntowe
    • Wędkarstwo spławikowe
    • Wędkarstwo spinningowe
    • Wędkarstwo morskie
    • Wędkarstwo podlodowe
  • SPRZĘT WĘDKARSKI
    • Akcesoria wędkarskie
    • Kołowrotki
    • Wędki
    • Sprzęt pływający
    • Odzież wędkarska
    • Nasze zakupy wędkarskie
    • Handmade
  • KULTURA
  • ŁOWISKA
    • RZGW - jeziora - rzeki - zbiorniki
    • Komercyjne
    • Zagraniczne
  • GIEŁDA
    • Kupię
    • Sprzedam
    • Zamienię
    • Oddam
  • WOLNA STREFA
    • Kultura regionalna
    • Humor
    • Media
    • Hyde Park
  • SPRAWY TECHNICZNE
    • Regulaminy i administracja
    • Archiwum
    • Uwagi dotyczące forum

Blogi

  • Darek
  • Piotr Traczuk
  • BLOG DANIELA
  • RubiksFishing
  • Feeder transporter
  • Artur Kraśnicki blog
  • Spearfishing-Łowiectwo Podwodne
  • zWędkąPrzezNysę
  • Czesław Czech blok wędkarski
  • Sagittaria sagittafolia
  • Wędkarstwo u Zbyszka
  • Podwodna Polska
  • Feeder & Waggler
  • ABC Wędkarstwa z Kubikiem
  • Mój blog podróżniczy
  • Splot- zawodnicze początki
  • Orszak Trzech Króli
  • Pomysły Pawcia.
  • TOMCZYKwedkuje

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Znaleziono 5 wyników

  1. Grendziu

    Powrót do korzeni, czyli wędkarstwo z łodzi

    Od zawsze mówiłem i twierdzę, że woda to mój żywioł. Byłem na nią skazany. Za dzieciaka pod namiotem, jako nastolatek miałem to szczęście, że rodzice kupili działkę nad jeziorem i tam się wybudowali. Każda wolna chwila, jakkolwiek bym jej nie spędzał, to były jeziora. Wędkarstwo dzieliłem z inną pasją Windsurfingiem, a że lubiłem bliskość wody to zamiast łowić z brzegu, przeważnie łowiłem z łodzi. Rosyjski teleskop, kołowrotek typu Skalar lub później z wyższej półki PREXER i łowiliśmy całymi nocami nieprzeciętne ilości leszczy 2kg+. Oczywiście zdarzały się latem na przełomie lipca i sierpnia noce, że wracaliśmy bez brania, ale to była rzadkość. Przeważnie stosunek ilości zanęty do ilości ryb był na poziomie 1/3 lub 1/5. Jakieś 10 lat temu wzięło mnie na spinning i oczywiście po pewnym czasie łowiłem z łodzi. Ale tutaj ciągle coś nie pasowało, człowiek zrobił się starszy to i bardziej wybredny. Po wielu próbach i zmianach przyszedł czas na RIB-a i rzeki oraz zalewy. To także nie było to. Na RIB-ie co prawda połowiłem duże ryby, ale komfort i wygoda na wodzie dawały wiele do życzenia. Po kilku wyprawach wróciłem do małej skromnej łódki i stwierdziłem, że czekam do czasu, aż nie sprzedam ów RIB-a i zainwestuję w coś innego, bo i po co mi kolejna łódka. 2 lata ów mój mało trafiony zakup się sprzedawał, aż w końcu znalazł się klient na niego. Nie czekając zbyt wiele czasu wsiadłem w Polskę i szukałem odpowiedniej łodzi dla siebie, niby tej ostatniej, niby już niezmiennej, typowo o profilu wędkarskim. RIB odszedł bez przyczepki, więc postanowiłem ją odnowić i pomalować w barwy przyszłego SEMPERA 440XT. Niestety to był mój kolejny błąd. Przyczepka była idealnie dostosowana do RIB-a, a nie do płaskiej, szerokiej nowej łodzi. Pierwszego dnia po 1,5h walki odpuściłem i zdesperowany wróciłem do domu, niestety nie połowiłem. Cały zestaw, mimo że wszedł głęboko do wody nie odbił się i nie mogłem zwodować nowej zabawki. Na domiar złego zjechałem tak głęboko, że auto nie chciało wyjechać i prawie spaliłem sprzęgło w terenówce. Wcześnie moją przyczepką wyciągałem i wodowałem 500kg RIB-a tym razem nie było szans. Na drugi dzień umówiłem się na pływanie ze znajomym, no i we dwoje nie dalibyśmy rady, kilku kolegów pomogło nam podnieść łódkę na wodę i w czworo w końcu wyszła. Po kolejnych 15 minutach SEMPER 440XT pływał już po jeziorze Czarnym i łowił okonie. Po nerwach przyszedł czas na relax i zadowolenie z bardzo dobrego zakupu. Łódź jest szeroka, stabilna. Można łowić bez problemu siedząc i stojąc, czując się przy tym bardzo bezpiecznie. To jest to czego szukałem. Pierwsza 30tka zameldowała się wkrótce na łodzi. Później d czasu do czasu gryzły mniejsze pasiaki. Najskuteczniejszą przynętą tego dnia okazały się ręcznie robione blaszki ROBO. Przeważnie takie maleństwa się nam psociły Jedno foto i plusk do wody Gdyby nie Waldek siedziałbym nad brzegiem do teraz... Niestety na koniec dnia nie obyło się bez problemów. Razem z Waldkiem ponad 1,5h próbowaliśmy ją wrzucić na przyczepkę. Niestety zsuwała nam się ze zbyt szerokich rolek i raz zahaczyła o pęknięte nadkole przyczepki rysując dość mocno kadłub. Człowiek chciał zaoszczędzić, a tylko stracił. Nie pozostaje nic innego jak zmienić przyczepkę na taką, gdzie bez stresu i problemów i uszczerbku łodzi będzie można docelowo pływać samemu kiedy się tylko chcę. Zraniona i to zbyt mocno, przyjdzie czas aby ją naprawić
  2. Grendziu

    Wszystko na opak

    Ja naprawdę czasem lubię nad wodą przegrywać, dostać po nosie i nic nie złowić. Wtedy zaczynam główkować, co zrobiłem źle, dlaczego ryby nie brały. Zaczynam myśleć. A duży połów ryb jeden za drugim zaczyna mnie rozleniwiać, brakuje wyzwań, brakuje czegoś co można było ponownie unowocześnić w technice połowu. Gdy łowię za dużo ryb, to zaczynam sobie wmawiać, że z danej wody wyciągnąłem maksa, że już więcej się nie da i czas na zmiany… Czyżby ewoluowała we mnie myśl, że czas wrócić do spinningu? Lecz są takie miejsca, gdzie człowiek chcę wracać zawsze i dla mnie tym miejscem jest, odwiedzane bardzo często, jezioro Czarne. Piękne wody są, gdzie karasie złote są Lubię obserwować wodę, lubię łowić w samotności dlatego nad wodę chodzę bardzo często w czwartki, to jest ten dzień, kiedy wszyscy jeszcze gonią za pracą i na wodę nie mają za bardzo czasu. Ostatnio przeczytałem, że Zlatan Ibrahimovic nie chciał przejść do MU na wyspy, bo nie lubi grać w czwartki w piłkę, a jak wiadomo w sezonie 2016/2017 MU będzie grał w Lidze Europu, czyli w czwartki właśnie. Ciekawe, czy nie lubi grać w te czwartki, czy też klimatu wyspiarskiego? Zlatan jak nie chcę już Ci się grać w ten dzień, to zapraszam na wspólny wypad na ryby, w Polsce, gdzie wszem i wobec wszyscy wędkarze krzyczą, że nie ma ryb, czy to przez PZW, czy rybaków, ichtiologów i innych zgredziałych ptaków kormoranów. A ja zapewniam, że ze mną nałowisz się do woli. Dlaczego łowię i łowię dużo ryb? Na początek odniosę się do hejtu w internecie, bo nie ma nic prostszego jak obalić mit osób, które lubią najzwyczajniej w świecie narzekać i oczerniać wszystkich wokoło, że ryb w Polsce nie ma. Tam gdzie mieszkam, wody są przełowione także, ale ja zanim wyjadę nad wodę, to szukam takich wód, gdzie wiem, że mam szansę na przygodę, gdzie wiem, że gospodarz o swoją wodę dba co najmniej wzorowo, a to że czasem jest mniej ryb, to w dużej mierze wina wędkarzy niestety, osób które zabierają wszystko co złowią z wody, bo im się wydaje, że wszystko co złowił to się należy. Co oczywiście jest totalną bzdurą. Nauczyłem się, że ryby wypuszczam, od początku roku złowiłem może z ćwierć tony ryb, co by było gdybym wszystkie zabrał? Co by było gdyby wszyscy łowili dużo ryb i je zabierali? Odpowiedzcie sobie sami. Dziś rybak ma problem z wędkarzami dlatego, że technika wędkarska pozwala go ubiec, co nie oznacza, ze rybacy są święci. Gdy zrobisz łowisko "no kill' to jak nie wstawisz dużych rekordowych karpi lub masy drapieżnika, to zapomnij, że ktoś przyjedzie pobawić, nikt nie będzie się bawił ekstra płotkami i na końcu będzie musiał jeszcze je wypuści. Nasuwa się kolejne pytanie. Jak to? To po co mam jechać na ryby, mięso jest przecież zdrowe i najważniejsze z całego połowu. No i "bieremy" wszystko na potęgę do worka. Ja chociażby omijam wszystkie wody rybackiej spółki Maj w moim regionie, bo raz, sieci stoją na wodach non stop, dwa, wędkarze często zabierają niewymiarowe ryby, więc ryba jest ale mała lub bardzo małą. Gdy już biorę wędki, to wybieram rybne wody i jak nie nałowię, to jest to moja wina, a nie kogoś innego. Nad wodę potrafię pojechać bezinteresownie nawet więcej niż 200km od miejsca zamieszkania i nie jest to dla mnie problem, bo lubię łowić i odkrywać nowe akweny. To coś szło do koszyka na zmiksowany method feeder, coś innego do zwykłego koszyczka, a jeszcze czymś innym nęciłem Kurcze, miało być o ostatnim połowie, a ja się rozpisałem o problemach. A więc na zakończenie słów kilka o moim ostatnim wypadzie nad Czarne. Złowiłem około 15kg ryb, same leszcze, większość tym razem nie przekroczyła 1kg. Wszystkie oczywiście na feeder. Nad wodą byłem coś w same południe i łowiłem może do 21wszej, miałem zostać do rana, ale ile można się na rybach mścić jak tak dobrze biorą? Część ryb, reszta wypuszczona wcześniej, nie męczyła się w siatce. Dlaczego w tytule zostało napisane "wszystko na opak?" Bo miałem złowić liny, a nie leszcze. Miałem łowić batem, a nie feederem, łowiłem co prawda nim czasem, ale za to zamiast linów złowiłem trzy złote rodowite karasie. Niesamowita jest ich walka w zielsku. Spróbuję to opisać. Najpierw pojawiają się bąble, niczym u lina, kierujemy w to miejsce spławik z pinką i czekamy, maksymalnie do minuty jest branie. Zacinam, wędka idzie w pałąk i potem jest 1/2/3 sekundowa cisza, karaś jest zdezorientowany, że dostał w zęby, a po chwili niczym kamień wodę muruję w zielsko, wyobrażenie jest takie, że zaraz coś nam urwie żyłkę na wędce. Po jakiś 30 sekundach odpuszcza i już nie walczy jak lin, czy duża płoć. Piękne te nasze złote karasie, szkoda, że w wielu akwenach wodnych przegrywają one walkę z intruzem, karasiem srebrzystym, zwanym potocznie "japońcem". Raz, dwa, trzy trzeci na macie) i koniec, co na tej wodzie w moim wykonaniu jest rekordem jeśli chodzi o jeden dzień i karsia złocistego A tak one wyglądają w pełnym słońcu
  3. Grendziu

    Celowe przekombinowanie

    Wieczorem już zaplanowałem, że do wędkowania w niedzielę podejdę na totalnym luzie, tym razem nie będzie liczył się wynik, a testy. Chciałem zobaczyć, czy jak przeniosę się w czasie o jakieś 20 lat wstecz, to czy ryby będą współpracowały jak kiedyś. No i oczywiście przekombinowałem, a w sowich założeniach się nie pomyliłem. Dawniej wystarczyło nagotować miskę „paszy” (miks: kukurydza mielona, pszenica, pęczak, makaron etc.) dobrze ją wymieszać, wrzucić w odpowiednie miejsce i czekać na dzień lub noc aż ryby wejdą, przeważnie po 3 dniach biło się pierwsze rekordy i w siatce lądowały pierwsze leszcze 2kg+. Uwielbiałem te brania, a w szczególności gdy łowiliśmy z ojcem i całą brygadą w nocy z łodzi na jednej z ulubionych górek na jeziorze margonińskim, które mam zamiar w tym roku latem odwiedzić. Kto zgadnie która zanęta była najlepsza? Ostatnio usłyszałem, że mój pomost to najlepsze miejsce na jeziorze, z czym zupełnie się nie zgadzam, na najlepszym miejscu z dziurami i górkami to ja łowiłem poprzednie lata i także miałem jak w tym sezonie ponad przeciętne wyniki. Ale co tu się dziwić jeśli ja łowię i łowię a „konkurencja” obok patrzy. Stąd postanowiłem przygotować się do zasiadki jak koledzy z innych pomostów. W domu nagotowałem peczaków i innych ziaren, dodałem do tego trochę słodkiego pelletu i kukurydzy z puszki i zbombardowałem wodę na grubo, kleisto itd. Itp. Celowo nie dodałem żywych robali w jakimkolwiek wydaniu aby zobaczyć co się będzie działo. Zanęty do koszyka zrobiłem dwie, jedną z ziemią bełchatowską, chlebkiem fluo i zanętą – ale tym razem nie dodawałem także dip-ów. Drugą pod method feeder, tym razem wziąłem to co było w sklepie do testów, czyli Tandem Baits o smaku "owocowa bestia" całość pod koszyk hybrydowy, który nadspodziewanie dobrze łowił wcześniej z mikrosami Ringers. Owocowa bestia na pewno nie sprawdziła mi się nad jeziorem, beton, masakra niestety, koszyk który napełniłem rękoma po 30 minutach od zarzutu i wyciągnięciu zestawu z wody, cały pellet nadal trzymał się koszyka. Niestety ale jest to nieporozumienie, on powinien jakoś zapracować i się kiedyś tam rozbić na dnie, nie mówiąc o tym, że wpuszczałem go na głębokość 5m, a nie jak na komercji średnio się łowi na głębokości 1m… Niestety ale kolejny produkt z Polski zawiódł. Obserwuję progres i postęp w pelletach do koszyka, ale nadal szału nie ma. Ostatnio zamiast podawać go do metody, te nasze polskie pellty „na sucho” wystrzeliwuję z procy pod spławik na bata, bo mimo wszystko fajne zapachy mają. Aby nie być zbyt krytyczny wobec Tandem Baits to powiem, że mam kilka rodzajów dumbellsów typu pop-up 8-10mm i jeden jest naprawdę łowny, bodajże „tłusty łosoś & kawior”. Ponieważ podszedłem od samego początku na „grubo” do wody to już tego dnia brań jako tako nie szło odratować, co nie oznacza, że nic nie złowiłem. Było ich nadzwyczajnie po porostu mniej. W miarę upływu czasu zacząłem się bawić i do koszyka zacząłem dodawać coraz większą ilość pinki, po jakiś 2h zaczęły się sporadyczne brania. Gdy zdipowałem odpowiednio zapachami swoją zanętę do koszyka także pojawiły się częstsze brania, a pod koniec zasiadki, gdy na haku zostały same żywe robaki, ponieważ zrezygnowałem z dumbbellsów i mini kulek brania były intensywne. Leszcze tym razem były stosunkowo małe Do czego zmierzam? Bardzo często jak jedna osoba łowi, a innym nie biorą, to do wody „konkurencja” wrzuca tony towaru, mocniej i częściej grubiej i więcej. Efekt brań u nich oczywiście jest odwrotny od oczekiwanego. W zanęcie liczy się jakość nie ilość!!! Ta rybka zawsze cieszy, karaś złocisty na matczówkę Na zakończenie słów kilka o method feeder. Jest to mój 3 sezon bodajże, kiedy nim się bawię i testuję różne rozwiązania. Dopiero w tym roku powoli się do niego przekonuję, ale także mieszam jakby swoimi sposobami. Np. nie uśmiecha mi się robić woreczków pva i przyczepiać je do koszyka, szybciej jest zastosować odpowiedni koszyczek hybrydowy (Guru in line) i palcami zdusić odpowiednio mocno zanętę, wtedy na wodzie stojącej typu jezioro brania są i zanęta z koszyczkiem odpowiednio zejdzie na dno nawet na większe głębokości. Ja stosuję przeważnie miks 30% zanęty pod method feeder i 70% pelletów – całość nadspodziewanie dobrze pracuję i robi odpowiednią jakość w miejscu gdzie ląduję koszyk na dnie. I jeszcze jedno, ponieważ łowię powyżej 5m to i przypon robię wtedy dłuższy niż przy tradycyjnym koszyczku, czyli nie 10cm a przykładowo 40cm. Nie wduszam w koszyk z tym co mam na haczyku, tylko pozostawiam go luźno – efekt? Nie ma różnicy w braniach. Intensywność jest taka sama. Jeśli łowimy tylko na robale, to musimy się liczyć z tym, że czasami będzie drobnica nam się wieszać Jedna fota i wolność
  4. Grendziu

    Wszystko na opak

    Ja naprawdę czasem lubię nad wodą przegrywać, dostać po nosie i nic nie złowić. Wtedy zaczynam główkować, co zrobiłem źle, dlaczego ryby nie brały. Zaczynam myśleć. A duży połów ryb jeden za drugim zaczyna mnie rozleniwiać, brakuję wyzwań, brakuję czegoś co można było ponownie unowocześnić w technice połowu. Gdy łowię za dużo ryb, to zaczynam sobie wmawiać, że z danej wody wyciągnąłem maksa, że już więcej się nie da i czas na zmiany… Czyżby ewoluowała we mnie myśl, że czas wrócić do spinningu? Lecz są takie miejsca, gdzie człowiek chcę wracać zawsze i dla mnie tym miejscem jest, odwiedzane bardzo często, jezioro Czarne. Piękne wody są, gdzie karasie złote są Lubię obserwować wodę, lubię łowić w samotności dlatego nad wodę chodzę bardzo często w czwartki, to jest ten dzień, kiedy wszyscy jeszcze gonią za pracą i na wodę nie mają za bardzo czas. Ostatnio przeczytałem, że Zlatan Ibrahimovic nie chciał przejść do MU na wyspy, bo nie lubi grać w czwartki w piłkę, a jak wiadomo w sezonie 2016/2017 MU będzie grał w Lidze Europu, czyli w czwartki właśnie. Ciekawe, czy nie lubi grać w te czwartki, czy też klimatu wyspiarskiego? Zlatan jak nie chcę już Ci się grać w ten dzień, to zapraszam na wspólny wypad na ryby, w Polsce, gdzie wszem i wobec wszyscy wędkarze krzyczą, że nie ma ryb, czy to przez PZW, czy rybaków, ichtiologów i innych zgredziałych ptaków kormoranów. A ja zapewniam, że ze mną nałowisz się do woli. Dlaczego łowię i łowię dużo ryb? Na początek odniosę się do hejtu w internecie, bo nie ma nic prostszego jak obalić mit osób, które lubią najzwyczajniej w świecie narzekać i oczerniać wszystkich wokoło, że ryb w Polsce nie ma. Tam gdzie mieszkam, wody są przełowione także, ale ja zanim wyjadę nad wodę, to szukam takich wód, gdzie wiem, że mam szansę na przygodę, gdzie wiem, że gospodarz o swoją wodę dba co najmniej wzorowo, a to że czasem jest mniej ryb, to w dużej mierze wina wędkarzy niestety, osób które zabierają wszystko co złowią z wody, bo im się wydaję, że wszystko co złowił to się należy. Co oczywiście jest totalną bzdurą. Nauczyłem się, że ryby wypuszczam, od początku roku złowiłem może z ćwierć tony ryb, co by było gdybym wszystkie zabrał? Co by było gdyby wszyscy łowili dużo ryb i je zabierali? Odpowiedzcie sobie sami. Dziś rybak ma problem z wędkarzami dlatego, że technika wędkarska pozwala go ubiec, co nie oznacza, ze rybacy są święci. Gdy zrobisz łowisko "no kill' to jak nie wstawisz dużych rekordowych karpi lub masy drapieżnika, to zapomnij, że ktoś przyjedzie pobawić, nikt nie będzie się bawił ekstra płotkami i na końcu będzie musiał jeszcze je wypuści. Nasuwa się kolejne pytanie.Jak to? To po co mam jechać na ryby, mięso jest przecież zdrowe i najważniejsze z całego połowu. No i "bieremy" wszystko na potęgę do worka. Ja chociażby omijam wszystkie wody rybackiej spółki Maj w moim regionie, bo raz, sieci stoją na wodach non stop, dwa, wędkarze często zabierają niewymiarowe ryby, więc ryba jest ale mała lub bardzo małą. Gdy już biorę wędki, to wybieram rybne wody i jak nie nałowię, to jest to moja wina, a nie kogoś innego. Nad wodę potrafię pojechać bezinteresownie nawet więcej niż 200km od miejsca zamieszkania i nie jest to dla mnie problem, bo lubię łowić i odkrywać nowe akweny. To coś szło do koszyka na zmiksowany method feeder, coś innego do zwykłego koszyczka, a jeszcze czymś innym nęciłem Kurcze, miało być o ostatnim połowie, a ja się rozpisałem o problemach. A więc na zakończenie słów kilka o moim ostatnim wypadzie nad Czarne. Złowiłem około 15kg ryb, same leszcze, większość tym razem nie przekroczyła 1kg. Wszystkie oczywiście na feeder. Nad wodą byłem coś w same południe i łowiłem może do 21wszej, miałem zostać do rana, ale ile można się na rybach mścić jak tak dobrze biorą? Część ryb, reszta wypuszczona wczęśniej, nie męczyła się w siatce. Dlaczego w tytule zostało napisane "wszystko na opak?" Bo miałem złowić liny, a nie leszcze. Miałem łowić batem, a nie feederem, łowiłem co prawda nim czasem, ale za to zamiast linów złowiłem trzy złote rodowite karasie. Niesamowita jest ich walka w zielsku. Spróbuję to opisać. Najpierw pojawiają się bąble, niczym u lina, kierujemy w to miejsce spławik z pinką i czekamy, maksymalnie do minuty jest branie. Zacinam, wędka idzie w pałąk i potem jest 1/2/3 sekundowa cisza, karaś jest zdezorientowany, że dostał w zęby, a po chwili niczym kamień wodę muruję w zielsko, wyobrażenie jest takie, że zaraz coś nam urwie żyłkę na wędce. Po jakiś 30 sekundach odpuszcza i już nie walczy jak lin, czy duża płoć. Piękne te nasze złote karasie, szkoda, że w wielu akwenach wodnych przegrywają one walkę z intruzem, karasiem srebrzystym, zwanym potocznie "japońcem". Raz, dwa, trzy trzeci na macie) i koniec, co na tej wodzi w moim wykonaniu jest rekordem jeśli chodzi o jeden dzień i karsia złocistego A tak one wyglądają w pełnym słońcu
  5. Koniec maja, początek czerwca to okres gdzie leszcz gromadzi się do tarła lub od jakiegoś czasu na nim przebywa. Jest to czas, kiedy niezbyt chętnie siadam do feedra, bo przeważnie na te ryby nastawiam się, łowiąc na jeziorach metodą gruntową. W głowie rodziła się wyprawa na łowisko fundacyjne „dla Ryb” na Ługi Wałeckie, aby pobawić się z karpiem lub linem. Na szczęście pod wpływem telefonów znajomych zmieniłem zdanie i wybrałem się nad moje ulubione w ostatnich latach jezioro Czarne. Strategia mogła być tylko jedna, w nocy szukam rekordowych karpi, mimo, że nie za bardzo chcą one w tym roku współpracować, a w dzień próbuję dorwać liny. Szczególnie pod karpie w dużej mierze do szybkowaru wrzuciłem dużą ilość konopi. Na łowisku zameldowałem się w Boże Ciało około godziny 13tej. Na mojej miejscówce łowili już znajomi, ale bez większych efektów. Po pewnym czasie, ja sam zbombardowałem wodę pod karpie i na chwilę, przed wagą ciężką rozłożyłem feedery. Po około godzinie na pomoście pojawił się 45cm leszcz, chropowaty tarlak. Zdziwiłem się bardzo, gdyż nie złowiłem go w miejscu gdzie odbywało się tarło, a na jakimś 50metrze od trzcin, tam gdzie miałem w nocy szukać karpiszonów i amurów właśnie. Zamiast przechodzić okres "godowy" to pożerały pożywienie karpiowe Takie 45cm przeważnie wchodziły w method feeder W miedzy czasie łowiąc, spoglądałem na relację LIVE u Nas na forum i zobaczyłem, że Elvis nie żartował, założył sobie, że jedzie po rekord dniówki na komercję czyli 100kg ryb i to zrobił. Szczęśliwy i prawie w pół przytomny ze zmęczenia zadzwonił do mnie i zachęcił mnie aby odpuścił łowienie dużych ryb, tylko poszedł w to co oboje uwielbiamy najbardziej, czyli „federowanie” z nastawieniem, szukania leszczy. Na początku stwierdziłem, że to jest niemożliwe na dzikiej wodzie typu jezioro, ale dało mi to do myślenia. Harry sam nie wierzył, że leszcze biorą o tej porze Na noc poszły karpiówki, o 4:30 wstałem i zmieniłem cały swój dotychczasowy plan. Aby przyćmić zapach konopi, bo leszcze niby za nimi nie przedają, to co szło do koszyka zdipowałem czosnkiem i melasą. Postanowiłem także pobawić się method feeder na 5metrach głębokości z koszyczkiem hybrydowym GURU. Jako zanęty do metody używałem mikrusów RINGERS. Do około godziny 10 tej rano złowiłem 13 leszczy, wszystkie bezpośrednio wypuszczając do wody, większość na robaki w stosunku 10:3, method feeder przegrało ponownie z tradycyjnym koszyczkiem i pinką. Rodzynek, płotka 36cm Koledzy także nie wrócili o kiju, no i na pinkę padł karp około 3kg Po chwilowej przerwie i zmianie ponownie strategii postanowiłem zanurzyć 6m metrową zawodniczą siatkę, tak aby zrobić foto złowionych przez mnie ryb. Metodą prób i błędów łącznie do około godziny 19tej złowiłem 20,5kg leszczy i jedną płotkę. Hitem dnia okazała się mieszanka, kulka pomarańczowa RINGERS mocowany QUICKSTOPS-em plus 2/3 czerwone pinki na haku. Na co lepiej brały, nie wiem, ale gdy od 22:00 do 00:00 spróbowałem chwilowo nocnej sesji, ten system już się nie sprawdził, tak dobrzej jak za dnia. Część nocną przerwał deszcz, oraz moje siły witalne. Mini kulki czy robale oto jest pytanie ? Jakie był klucz do sukcesu? Czasami trzeba nad wodą iść na przekór wszystkiemu, trzeba testować, zmieniać, szukać ryb. Gdyby nie forumowy Elvis wyspałbym się nad wodą niemiłosiernie, a tak zadowolony wróciłem do domu wcześniej niż przypuszczałem. Ryby chyba nigdy nie przestaną mnie zadziwiać. Dodajcie z pół litra lub litr pinki kosztem zanęty, to sukcesy przyjdą same prędzej czy później. To co naturalne jest najlepsze „dla Ryb”. Mata oraz długa zawodnicza siatka, daje gwarancję, że ryby po krótkiej sesji wrócą w dobrej kondycji do wody Jest moc!!! Nie lubię siebie w obiektywie, ale jak "muss to muss"Zdrowe i silne pływają dalej, wypuszczanie to taka wisienka na torcie w wędkowaniu. Dbajmy o ryby i wody, a będzie nam oddane w przyszłości coraz to lepszymi wynikami
×
×
  • Dodaj nową pozycję...