Na zakończenie sezonu zawsze są jakieś przemyślenia, co zrobiłem źle, co mogło być lepiej, co mogę zmienić w następnym sezonie?
Uwielbiam łowić na metodę gruntową, w zasadzie czasem to nie wiem gdzie zaciera się granica pomiędzy "feederowaniem" a "karpiowaniem".
Jeśli łowię na feedera i stawiam zestawy na pod-y z sygnalizatorem, łowiąc na włos, to przecież podświadomie szukam ryb spokojnego żeru i czekam na coś ekstra.
Nie musi to być kolejny medalowy leszcz, może być karp, lin czy amur. A czym większa ryba na kiju, to tym większa radość wędkarza. Nie oszukujmy się, dla wielu z Nas liczy się trofeum i ryba życia (sam sobie teraz specjalnie zaprzeczam...).
Gdy oglądamy filmy w necie method feeder to "zawodowcy" siedzą na koszach z jedną wędką i pilnują swoich zestawów, jednak ryby które tam łowią, to i tak w dużej mierze są to karpie właśnie. Dla mnie ta granica niemal się zaciera, mógłbym ją nazwać metodą gruntową z której to właśnie odrębne style się wywodzą.
Wiem, że zaraz sprowokuję Was tym do dyskusji, ale chyba o to w tym wszystkim chodzi, aby kulturalnie, na poziomie podczas rozważań na forum bronić swoich racji
Karpiarze vs Feederowcy = osobno czy razem?