Gdy zaczynałem przygodę z dorszami jakieś 8 lat temu popularny był mocny ciężki sprzęt, który miał dawać radę z przeciążeniami w morskiej wodzie oraz miał wyciągać z głębin potwory. Wyciągnięcie zestawu z samym pilkerem z głębokości 40m było nie lada wyczynem, a co dopiero targanie "trypletu".
Pierwszym kołowrotkiem na dorsze, który do dzisiaj mnie nigdy nie zawiódł jest Okuma Salina 55, świetny wytrzymały kręciołek, na którym po kilku latach użytkowania, bez względnej konserwacji nie ma rysy zadrapania. Z tego co czytałem, to zaciąć się może tylko przy największych sumach, tych co ich waga jest plus 100kg, ale ja na takie ryby się nie rzucam jakoś
Z racji tego, że zasolenie Bałtyku to jakieś 5% to nie powinniśmy się raczej bać, że nasz kołowrotek od "zadań specjalnych" nie da rady na naszym morzu.
Ostatnio szukałem czegoś lekkiego, ale też nie do zajechania, wybór padł na PENN BATTLE II, pierwsze wrażenia są ok, trochę ciężej się skręca niż Salina, ponoć zbudowany do ciężkiego orania w wodach słodkowodnych... Pożyjemy zobaczymy
Co Wy byście polecili na nasze "dorszaki"?