Skocz do zawartości

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'no kill' .

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • OGÓLNE
    • Witamy
    • FUNDACJA - ŁOWISKA - PORTAL "dla Ryb"
    • Wędkarstwo dla osób niepełnosprawnych
    • Wieści znad wody
    • Nowości na rynku wędkarskim
    • Pozostałe tematy związane z rybami
    • Imprezy i zawody wędkarskie
    • Zanęty wędkarskie
    • Przynęty wędkarskie
    • Konkursy serwisu dlaRyb.pl
  • ŚWIAT NAUKI
    • Przyroda i ochrona środowiska
    • Ichtiologia
    • Prawo
    • Akwarystyka
  • METODY I TECHNIKI WĘDKARSKIE
    • Wędkarstwo gruntowe
    • Wędkarstwo spławikowe
    • Wędkarstwo spinningowe
    • Wędkarstwo morskie
    • Wędkarstwo podlodowe
  • SPRZĘT WĘDKARSKI
    • Akcesoria wędkarskie
    • Kołowrotki
    • Wędki
    • Sprzęt pływający
    • Odzież wędkarska
    • Nasze zakupy wędkarskie
    • Handmade
  • KULTURA
  • ŁOWISKA
    • RZGW - jeziora - rzeki - zbiorniki
    • Komercyjne
    • Zagraniczne
  • GIEŁDA
    • Kupię
    • Sprzedam
    • Zamienię
    • Oddam
  • WOLNA STREFA
    • Kultura regionalna
    • Humor
    • Media
    • Hyde Park
  • SPRAWY TECHNICZNE
    • Regulaminy i administracja
    • Archiwum
    • Uwagi dotyczące forum

Kalendarze

  • Community Calendar

Kategorie

  • Informacje

Kategorie

  • O nas

Kategorie

  • ŁOWISKA

Blogi

  • Darek
  • Piotr Traczuk
  • BLOG DANIELA
  • RubiksFishing
  • Feeder transporter
  • Artur Kraśnicki blog
  • Spearfishing-Łowiectwo Podwodne
  • zWędkąPrzezNysę
  • Czesław Czech blok wędkarski
  • Sagittaria sagittafolia
  • Wędkarstwo u Zbyszka
  • Podwodna Polska
  • Feeder & Waggler
  • ABC Wędkarstwa z Kubikiem
  • Mój blog podróżniczy
  • Splot- zawodnicze początki
  • Orszak Trzech Króli
  • Pomysły Pawcia.
  • TOMCZYKwedkuje

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Znaleziono 10 wyników

  1. Od kilku dobrych sezonów nie zabrałem drapieżnika z wody. Czy to okoń, czy szczupak, czy też sandacz - wszystkie wracały do wody od razu po złowieniu. Ryby drapieżnej w wodzie nigdy nie jest za dużo, one same między sobą potrafią uregulować swoją liczebność. To drapieżniki oczyszcza nasze łowiska z ryb chorych czy też osłabionych. Czekam na wymianę zdań i... W tym wątku docelowo będę wstawił zdjęcia ryb drapieżnych, które złowiłem i wypuściłem. Zdjęcie forumowicza RS
  2. Grendziu

    Górne wymiary ryb - debata

    Nie wiem czemu, ale wczoraj trochę się rozzłościłem na kumpla z którym czasem łowię ryby, pobił swój rekord w rybie i ją zabrał. Sam kiedyś zabrałem szczupaka 84cm - mój rekord i mega żałowałem, nie smakował mi. Wydawało mi się, że mięso było stare. Stwierdził, mogę to zabieram lubię ryby więc w czym masz problem? Szczerze wolałbym gdyby wziął z 10 małych rybek niż tak dużą rybę, raz jest ona okazem i westchnieniem innych wędkarzy, dwa "ponoć" ma niezłe geny do tego aby je przekazywać następnym pokoleniom. Piszę "ponoć" bo nie wiem na ile to jest wymysł w mediach, a na ile prawda, więc tutaj prośba aby Panowie Ichtiolodzy się wypowiedzieli w tym temacie. Z drugiej strony taka duża matka, może złożyć niesamowitą ilość jaj. Nie mam nic do rybaków, gdy odławiają takie sztuki w celu sztucznego rozpłodu, nawet gdy taka ryba ginie i nie przeżywa, bo i tak bywa niestety, że nie wszystkie dają radę. Czy to wymysł wędkarzy, gazet że nie mamy zabierać dużych ryb, czy tak faktycznie powinniśmy robić nad wodą? Z drugiej strony, duża ryba też kiedyś zdechnie i się rozłoży lub nie przeżyję kolejnego holu...
  3. Meczyli Meczyli i wymeczyli nasz okręg Zielona Góra wprowadził na większości portów i starorzeczy gdzie ryby wpływają na zimowiska okresowymi łowiskami No Kill w okresie od 1 listopada do 31 marca z zaznaczeniem że corocznie ? Brawo trochę leśnym dziadkom się to nie podoba ?
  4. Grendziu

    Zimowa majówka - himeryczne brania

    Coraz częściej zamiast wiosny 1 maja mamy zimę, no może nie tak dosłownie, bo wszędzie zielono, głośno od dzikich zwierzaków z piejącym ptactwem. No i te ryby... Szczupaki i okonie wytarte, płotka jakby na tarle, a brania chimeryczne, niezdecydowane, ryby jakby mniej aktywne niż na początku kwietnia, gdzie przez chwilę powiało w dni ciepłą wiosną. Natura nigdy nie przestaje mnie zadziwiać i nie chodzi tutaj o wynik wędkarski, choć jak na kiju coś siądzie to i adrenalina dodatkowa podczas holu jest. Od ponad tygodnia obserwujemy łowisko NO KILL w Nienawiszczu, wszystkie założenia są jakby inne niż te zakładane. Drapieżnik był agresywny od 10 kwietnia, w maju bardzo dobrze już tylko pobierał okoń, a mamuśki Pikowe jakby się pochowały, choć wystarczyło aby się zachmurzyło na dłużej to zaczęły atakować. Fenomenem tej wiosny jest amur jak na razie, nie szczupak, jesiotr, karp jakby leniwy, karaś himeryczny, a lin ospały. Padło ich ponad 10 sztuk w tym jakby niektóre nie były nigdy na haku. Amury upodobały sobie noc, kukurydzę gotowaną i Pellet Method Mania Young & Sweet Corn o niesamowitym jej aromacie. Prawdopodobnie też dzięki Depper Pro Plus odszukaliśmy ich miejsca żerowania, pokazało się kilka dziur, zagłębień i tam podchodziły amury. Echosonda jest wykorzystywana przez nas w dwojaki sposób, dzięki wędce przy feeder gdzie głównie skupiamy się na Szczupaki 1 maja odłowione i wypuszczone dzięki naszej niezawodnej łódce, tylko strasznie ciężkiej, przez chwilę nawet Ursus nie dawał rady. No i brania, a jakże, głównie na małe przynęty niczym pod okonia, to już nie jest przypadek. Bo od lat mamy obcinki końcówek różnorakich dużych gum. Ryba jeszcze się nie ruszyła, choć powinna, a winna temu jest pogoda czy coś innego?
  5. Od kilku lat w Polsce głównie w internecie trwa moda na złów i wypuść. Historia "C&R" mniej więcej wygląda tak: "Praktyka złów i wypuść ma swoje pierwsze wzmianki w wędkarstwie w poprzednim wieku i została rozpoczęta w 1936r. w USA w Nowym Yorku przez znanego muszkarza Lee Wullfa , który twierdził, że ryby złowione przez niego są zbyt cenne aby je łowić tylko raz na wędkę. W Australii wypuszczanie złowionej ryby zapoczątkowano w latach 60tych, a idea nabrała tempa w latach 70/80tych XX wieku. Na wyspach “no kill” praktykowanie jest od połowy poprzedniego stulecia. W Polsce ta idea dopiero ewoluuję i ma coraz więcej zwolenników. W związku z ciągłym postępem technologicznym, coraz większą praktyką wędkarską, oraz zwiększającą się z roku na rok liczbą wędkarzy na terenie całego kraju łowiska typu “złów i wypuść” cieszą się ogromną popularnością wśród fanatyków wędkarstwa. W wielu takich miejscach łowi się także na haki bezzadziorowe, tak aby nie robiły krzywdy rybom i aby w jak najlepszej kondycji wróciły do wody. Co się okazuję, łowienie metodą bezzadziorową nie wykazuję mniejsze skuteczności w połowie ryb, a wg badań, ryba taka jest mniej ostrożna i pozwala się szybciej ponownie złowić." - źródło, opracowanie własne www.czarne.info Ostatnio widzimy różne akcje w gazetach WW, czy innych aby przestrzegać owych zasad. Aby nasze trofeum, czy jest małe czy jest dużym okazem uwolnić. Zwolennicy "C&R" używają dość skrajnych argumentów i przekonują, że mają rację. Przeciwnicy twierdzą, że oprócz tego, że jadą na ryby to jadą także po ryby i nie widzą nic w tym złego, że złowione jedzą. Ja od dłuższego czasu wypuszczam, nie zawsze ale wypuszczam, uważam, że drapieżnik są zbyt cenne w wodzie, aby je zabierać, natomiast przerost ryb pochodzenia karpiowatego nie do końca może wpłynąć na kondycję całego ekosystemu wodnego. Zdarza mi się coraz częściej, że będąc na komercji nie zabieram siatki, tylko biorę mate do odhaczania ryb i wypuszczam wszystko od razu po złowieniu. Generalnie 95% ryb wypuszczam. Tak czy siak idzie nowe i dobrze Zapraszam do trudnej dyskusji zwolenników i przeciwników "No kill" - pamiętajmy o wzajemnym szacunku wobec siebie i walczmy bezosobowo na argumenty I
  6. DAVSON

    NO KILL NIENAWISZCZ

  7. Jak już pewnie wiecie mamy wodę, łowisko. Są to stawy w Nienawiszczu. Mamy wielką nadzieję zostać tam tak długo jak będzie to możliwe, minimum 10 lat lub o wiele dłużej. Wodę pozyskaliśmy w ostatni dzień marca i użytkujemy ją od 1 kwietnia 2017 r. Trochę niby późno jeśli chodzi o sezon 2017, ale lepiej późno niż wcale. Łowisko główne ma powierzchnię prawie 11 hektarów i przypomina bardziej jezioro niż staw. Ale to tylko może cieszyć, że połów ryb na tej wodzie będzie trudniejszy niż na stawach komercyjnych. Przez te ponad dwa tygodnie, odwiedziło Nas na łowisku sporo osób, do tego telefon jest i był czerwony od ciągłych Waszych pytań, co oczywiście Nas ogromnie cieszy. Wszyscy którzy się pofatygowali osobiście już nad wodę, niemal jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki w tym terenie się zakochali - tak samo jak my. Najważniejsze Wasze pytania dotyczą głównie: ile pływa tam ryb, oraz jakie to gatunki ryb. Ponieważ jeszcze nie mieliśmy sposobności wykonania badań, to sami nie wiemy. Częściowo populację zarybieniową określiliśmy w poprzednim artykule. https://dlaryb.pl/portal/news_2/otwieramy-nową-wodę-łowisko-dla-ryb-stawy-nienawiszcz-r147/. Niestety nie wiemy ile ryb pozostało. Wiemy za to, przykładając ucho tu i tam, że nad wodą było sporo kłusowników. Słyszeliśmy także, że z wody wyłowiono sporo dużego szczupaka, (w tym osobniki ponad metrowe), a było to i dwa lata temu, czy też w zeszłym roku. Kłusownicy byli także wcześniej, ale czas temu zapobiec, bo woda nigdy nie była bez właściciela, jest to teren prywatny. A my chcemy się tym terenem należycie i starannie opiekować. Łowisko w Nienawiszczu pod patronatem Fundacji "dla Ryb" jest łowiskiem NO KIL - czyli złów i wypuść Dziś jako gospodarz tej wody chcemy przede wszystkim poradzić sobie z kłusownikami, stąd m.in. w regulaminie zrobiliśmy zapis, że sprzedamy dosłownie kilka zezwoleń rocznych osobą zaufanym, miejscowym wędkarzom, miłośnikom tego miejsca, którzy tak jak my będą chcieli, aby w tej wodzie żyło się rybom jak najlepiej. Osoby chętne do zakupu zezwolenia VIP rocznego prosimy o telefon pod nr tel. 61-307-99-99. lub wysłania e-mail: kontakt@dlaRyb.pl - REGULAMIN - https://dlaryb.pl/łowiska/łowisko-dla-ryb-stawy-nienawiszcz-wielkopolska-powiat-obornicki-gmina-rogoźno-r6/ Buzi i do wody - spróbuj choć raz, a będziesz to robił częściej Zarybienia, bo tego dotyczy ten wpis. Prawdopodobnie jeszcze tej wiosny (jak najszybciej) mamy w planach zarybić wodę karpiem, okoniem i szczupakiem. Jesienią tego roku lub w następnych latach, pod nadzorem ichtiologicznym, chcemy dodać lina, karpia, jesiotra, szczupaka oraz może jakieś inne drapieżniki. Niestety na tą chwilę nie będziemy zarybiać karasiem pospolitym. W wodzie pływają "japońce" i nie chcemy ich miksować z naszą "złotą rybką". Jeśli stwierdzimy, że karasia srebrzystego jest za dużo w wodzie, to pozwolimy go zabierać, a nawet obowiązkiem będzie niewpuszczanie go z powrotem do wody. Już wiadomo, że na łowisku edukacyjnym jest jego zbyt dużo i powinniśmy coś z tym zrobić. Trwa aktualnie nad tym debata, szczegóły wkrótce. Duże ryby należy starannie odhaczyć na macie i jak najszybciej wypuścić ponownie do wody Oprócz zarybień wiosennych, przez cały czas będziemy szukać dla Was dużych i bardzo dużych ryb, które nawet pojedynczo będą dopuszczane do łowiska głównego, no i tutaj prośba do Was kochani wędkarze. Artykuł ten jest przeznaczony dla sponsorów. Sponsorów indywidualnych oraz firm, w myśl idei: - podaruj rybce życie z Fundacją "dla Ryb" w stawach w Nienawiszczu. To Ty wędkarzu, miłośniku przyrody, producencie wędkarski możesz sam zadecydować, czy i ile ryb możemy wpuścić pod bacznym okiem ichtiologa. Jeśli interesuję Cie zarybienie linem, szczupakiem, czy okoniem to przed zrobieniem przelewu, napisz do Nas dlaczego i jaką rybę mamy wpuść na Twój koszt. Drapieżniki na naszym łowisku w Nienawiszczu są zawsze mile widziane Docelowo jesienią, gdy dojdzie do ponownego zarybienia, planujemy znakować ryby, nadając im nazwy własne od naszych sponsorów (sam decydujesz jak nazwać rybę), gdzie za każdym razem, gdy ryba zostanie złowiona, to będziemy informować Was o tym, że taka ryba została złowiona. Czyli będziemy nasze ryby monitorować razem, w formie zabawy, a jednocześnie takie badania pozwolą Nam zdobyć wiele cennych informacji, które mamy zamiar wykorzystać w przyszłości, chociażby organizując dla Was kolejne łowiska. Każdy kto chcę wspomóc naszą akcję prosimy o przelew na konto FUNDACJI z dopiskiem: Na cele statutowe -- zarybienia Nienawiszcz. FUNDACJA "DLA RYB" BOGUNIEWO 45, 64-610 BOGUNIEWO Nr Konta: PKO BP 64 1020 4128 0000 1202 0123 2578 KRS: 0000613501 NIP: 6060096225 REGON: 364237131 https://dlaRyb.pl; e-mail: fundacja@dlaRyb.pl; tel.: 61 307 99 99 Z góry bardzo serdecznie dziękujemy za każde wsparcie Zarząd FUNDACJI "DLA RYB"
  8. Charakterystyka łowiska Stawy w Nienawiszczu są przepięknym obiektem wodnym stworzonym po kopalni torfu. W pobliżu stawów znajdują się tereny Obszaru Chronionego Krajobrazu Doliny Wełny i Rynny Gołaniecko - Wągrowieckiej. Nieopodal znajduje się rezerwat leśny Buczyna, gdzie występują: dęby szypułkowe i bezszypułkowe, graby, brzozy brodawkowate, natomiast w obniżeniach terenowych również olsze czarne. Szacuję się, że drzewa bukowe mają ponad 150 lat. W skład kompleksu stawów Nienawiszcz, wchodzą cztery zbiorniki wodne połączone ze sobą rowami i rurociągami, tworząc całość. Staw nr I (Wylęgarnia). Powierzchnia stawu wynosi 0,3 ha i jest przeznaczony docelowo jako wylęgarnia dla wybranych gatunków ryb m.in lina. Staw nr II (Edukacyjny). Jest to staw o wydłużonym kształcie i powierzchni 1 ha. Ze względu na sposób zagospodarowania, jest stawem EDUKACYJNYM. To w nim będzie można uczyć się sztuki wędkowania z najmłodszymi oraz trenować wędkarstwo spławikowe. Docelowo będzie pływać w nim bardzo dużo różnorodnych gatunków ryb słodkowodnych, tak aby dzieci i młodzież podczas wędkowania mogły zapoznać się z poszczególnymi gatunkami ryb. Staw nr III (Główny). To największy staw w całym kompleksie. Staw Główny ma powierzchnię 10,7 ha i jest to nasze główne łowisko wędkarskie, z cyplami, zatoczkami, wyspą. Akwen leżący na skraju lasu, zbiornik o kształcie niezidentyfikowanego ludzika, zwany potocznie już przez nas: PAMPERKIEM, GULIWEREM czy też KOSMITĄ, a pewnie jeszcze jakąś nazwę się wymyśli. Staw Główny to magiczne miejsce z ogromnym potencjałem, które może pogodzić wiele technik nowoczesnego wędkarstwa w myśl zasady "NO KILL". Średnia głębokość łowiska to 1,6 m, natomiast maksymalna głębokość to 4 m. To tutaj możemy doskonalić swoje techniki wędkarskie za pomocą spławika, feedera, czy też wagi ciężkiej karpiowej oraz przeważnie w tygodniu pływać łodzią szukając drapieżników. Staw nr IV (Narybkowy). Jest to niewielki staw 0,2 ha. Staw ten połączony jest ze zbiornikiem nr III, i podobnie jak staw nr I "Wylęgarnia) przeznaczony będzie docelowo do podchowu narybku. Na stawach: nr I (Wylęgarnia) i nr IV (Narybkowy) obowiązuje całkowity zakaz połowu ryb. Ze zbiornika nr I nadmiar wody jest przekazywany przez podziemny rurociąg do zbiornika nr III, a ze zbiornika nr II otwartym rowem do nr III; zbiornik nr III jest niespuszczalny, zbiorniki nr II i IV są spuszczalne. Głębokość poszczególnych zbiorników przeznaczonych na łowiska: staw nr II (Edukacyjny) - gł. 2,0 m, staw nr III (Główny) - gł. max. 4,0 m a gł. średnia - 1,6 m; Jakie są tam ryby, bo to pewnie wszystkich wędkujących najbardziej interesuje: Zbiorniki były zarybiane po raz pierwszy w 2008 roku. Były to karpie, węgorze, szczupaki, liny, karasie, okonie, płocie oraz dodano kilka amurów białych. Ryby nie były nigdy odławiane siecią, sporadycznie wędką. Ryby także nie były nigdy dokarmiane, stąd jako Fundacja "dla Ryb" chcemy wykorzystać ekologiczne podejście i będziemy chcieli abyście przestrzegali zasad w dokarmianiu i stawiali przede wszystkim na jakość zanęty, a nie ilość. Sami jesteśmy ciekawi ile ryb z zarybień zostało, ile przetrwało presję kłusowniczą, oraz jak w tej chwili wygląda rybostan. Nie mamy jeszcze wystarczającej wiedzy o aktualnym potencjale łowiska, dlatego rok 2017 będzie dla nas testowym. Natomiast wiemy, że ta woda może stać się jednym z najpiękniejszych łowisk w Polsce, ze wspaniałymi rybami, ze szczególnym nastawieniem na nowoczesne wędkarstwo. Nie chcemy od razu zarybić tonami ryb, w ciemno, nie wiedząc co w tej wodzie piszczy. Chcemy przeprowadzić w wodzie badania, aby pod okiem ichtiologa nie zachwiać równowagą całej ichtiofauny. W końcu łowisko ma być "dla Ryb" i dla Nas. Główne zarybienie łowiska najprawdopodobniej odbędzie się jesienią tego roku, do tego czasu woda będzie uzupełniania sporadycznie i zarybiana jednostkowo przez okazy pochodzące z wiarygodnego źródła. Pod koniec lata, będzie wydzielony specjalny parking dla wędkujących. Osobiście czeka Nas tam sporo pracy nad wodą i w jej okolicy, tak aby z tygodnia na tydzień łowiło nam się lepiej i skuteczniej. Do zobaczenia nad wodą i połamania kija na rybie Zapraszamy Fundacja "dla Ryb".
  9. Grendziu

    Wypuszczać czy nie wypuszczać?

    Kilka dni temu obiecałem koledze artykuł na temat słuszności „No Kill”czy „C&R”, a że jestem osobą prawą, niezakłamaną, to wahają mną cały czas emocje i nie wiem jak się do tego wszystkiego ustosunkować. Artykuł miał głównie wesprzeć nasz wspólny konkurs wędkarski. Ale, że jest to moje zdanie, tylko i wyłącznie osobiste i pod wpływem chwili, to napiszę jak to na dziś dzień czuję. Jutro (czytaj za rok lub dalej) to moje zdanie może być nieaktualne, może ewoluować, bo od jakiegoś czasu ważniejszym dla mnie czy w wodzie są ryby czy nie, jest woda. Zdrowa, czysta, nieskażona, optymalnie wyważona. Jestem za tym aby ryby wypuszczać jak najbardziej, lubię to robić o wiele bardziej niż je oprawiać, przyrządzać. Ta chwila, gdy ryba odpływa jest bezcenna. Ale jak już na haku mam jazgarza, czy krąpia to niekoniecznie. Te ryby nie dają mi satysfakcji. a dodatkowo są "chwastem", a że ich nikt prawie nie zjada to rozmnażają się niemiłosiernie. Zawsze z zabieraniem ryb miałem jakiś problem. Lubiłem łowić, łowiłem i łowię dużo, ale jak miałem oskrobać i wypatroszyć rybę to odpuszczałem. Co innego doprawić, usmażyć czy przyrządzić m.in. szczupaka po królewsku. Lubię gotować, a smaku złowionej przez mnie ryby już nie pamiętam. Te ostatnie danie nie robię już od długich paru lat, ponieważ wszystkie drapieżniki wypuszczam. Twierdzę, czytając trochę tu i ówdzie, że drapieżniki zawsze w wodzie same prędzej czy później się wyregulują, a „karpiszonowate” już nie za bardzo. Bardzo mało wędkarzy wie, lub chce wierzyć, że karpie czy też amury to ryby, które nie powinny pływać w naszych rodzimych wodach. Jednak to one dają najwięcej satysfakcji. Złowić karpia +20kg na dzikiej wodzie to przecież marzenie większości z nas. Ichtiolodzy bronią rybaków, bo poniekąd nimi są. Możemy się dowiedzieć tu i ówdzie, że sandacz stracił w większości naszych wód możliwości rozrodcze lub zostały one bardzo mocno ograniczone i trudno się z tym nie zgodzić. Praca rybaka jest bardzo trudna i mało rentowna. Ale jak patrzę na to co się dzieję na „moim terenie”, to nóż w kieszeni jednak sam się otwiera. Pozdrawiam Spółkę Maj i bezrybie na ich wodach. Ryby są, ale ich jakość i ilość to nie wina tylko wędkarzy, ale także rabunkowa gospodarka rybacka. Te wody od dziesięcioleci nie miały odpoczynku, czy to od wędkarzy czy sieci rybackich. Ja na szczęście mam to szczęście, że te wody omijam szerokim łukiem i mogę łowić na wymagających wodach. Gospodarka na jeziorach w mojej okolicy jest zróżnicowana i jak ktoś chcę to znajdzie dla siebie odpowiedni akwen, no może trudniej tutaj z drapieżnikami, a już na pewno z sandaczami. Wędkarze czyli my, mówimy stop siecią? Czy słusznie? Sami na siebie już krytycznie nie potrafimy spojrzeć. Oczywiście, że bluzgamy na zdjęcia w necie, na płytkach czy w wannie, bo to się stało modne, ale sami nie zdajemy sobie sprawy ile ów wodzie i rybom wyrządzamy krzywd swoim ulubionym wędkarstwem. O efektach gnijącej zanęty pisaliśmy nie raz, ani nie dwa. Problemów jest o wiele więcej, ale o tym w przyszłości. No i sam jestem ciekaw kiedy zaczniemy krytykować zdjęcia, gdzie "wędkarze karpiarze" chwalą się jak to po kilkanaście czy też kilkadziesiąt kg zanęty wrzucają do wody na jednej zasiadce. Panowie sami sobie szkodzimy. Umiar we wszystkim by się jednak przydał, no ale to już nie idzie w parze przecież z producentem wędkarskim, który tony zanęt gdzieś musi upchnąć naiwnym, że ta nowość da przewagę. Ja sam się na to łapię niestety, jednak do wody na szczęście wrzucam coraz mniej. Gdy pytam się o rejestry wędkarskie, to słyszę mniej więcej taką odp. „Panie, po co mi to potrzebne? W d... to mam, jadę na ryby, a nie do szkoły książki pisać”. Więc jak chcecie monitorować wody? W jaki sposób chcecie wpłynąć na to aby tych ryb było więcej? Nie może być tak, że wyrzucimy jednych z wód, bo oni są źli(rybacy), a wpuścimy tych drugich, bo tak nam się podoba i chcemy się nałowić. Myślę i uważam, że się nie mylę, że gdyby wody zostały samopas, bez rybaków, to byłoby jeszcze gorzej niż jest. W wodzie pływałyby niemalże same krąpie, karpie i karasie srebrzyste, a woda kwitłaby non stop i umierała znacznie szybciej niż to teraz ma miejsce. Dlaczego nikt nie chcę głośno mówić o tym, jaki wpływ ma zanęta na wodę i procesy w niej zachodzące. Jaki jest sens promocji filmów w necie o wędkarstwie i wrzucania do wody kilkadziesiąt kg zanęty co dobę na dużej rzece, aby złowić jednego czy dwa karpie raz na dwa tygodnie? Wiadomym jest, że przyroda się oczyści, że populacja w rzekach, jeziorach, morzach i oceanach wróci kiedyś do normy. Ale dojdzie do tego tylko wtedy, gdy zabraknie człowieka na świecie i miną dziesiątki lub setki lat, aż wszystko się unormuję. AUTOR: GRENDZIU Rafał jestem za wypuszczaniem ryb, ja wypuszczam 95% jak nie 100%, ale przepraszam, nie mogłem tego inaczej napisać. Mimo kontrowersji w tym co napisałem, zapraszam wszystkich do wzięcia udziału w konkursie pod linkiem: https://dlaryb.pl/forums/topic/765-konkurs-wędkarski-złów-i-wypuść/#comment-14203
  10. Przyszła kolej na podsumowanie ostatniej wyprawy nad wodę. Jak już wspominałem z powodów zawodowych zostałem uziemiony w pracy na długi weekend. Na szczęście w tym nieszczęściu mam w pracy ukrytą część sprzętu, która pozwala na małe spontaniczne wypady po pracy nad wodę. Nie ma tego za dużo, ale i tak jest co dźwigać. Tak więc zły i chory, bo w między czasie dopadła mnie choroba, pozbierałem graty i wróciłem na kwaterę. Tam skompletowałem i uporządkowałem sprzęt, wyjąłem z lodówki nie zużyte zanęty i pellety i bezskutecznie próbowałem się dodzwonić do opiekuna łowiska. Nie miałem pewności czy łowisko jest czynne, bo moja wyprawa wypadła w dniu Bożego Ciała. Także przez media społecznościowe próbowałem dowiedzieć się od innych wędkarzy którzy tam łowią, czy można się tam wybrać czy też nie, ale również bez skutku. Postanowiłem jednak zaryzykować i pojechać. Jedynym moim "ograniczeniem" jest transport. Wszędzie poruszam się rowerem. To tutaj mniej więcej się działo... Na miejscu byłem tuż przed siódmą. Na szczęście łowisko czynne, ale jak się okazało był już prawie komplet. Pozostały wolne trzy stanowiska po samych rogach. Wybrałem to najbliżej rybaczówki, żeby jak najmniej nosić sprzęt. Łowiłem już w pobliżu tego miejsca i miałem nawet niezły wynik. Tak więc nie było źle, mogło być gorzej. Pogoda też była dobra, bynajmniej z samego rana. Szybki przegląd sytuacji, krótka pogadanka z sąsiadem w celu rozeznania i określenia kierunku łowienia. Jak wiadomo na tego typu łowiskach miejsca są nie duże i trzeba uważać by nie przerzucać innych zestawów o holu większych ryb nie wspomnę. Sąsiad okazał się ok. Zapowiadała się dobra współpraca. Po chwili pierwszy zestaw wylądował w wodzie. No właśnie, zapomniałem wspomnieć o sprzęcie. W planach było łowienie na metodę na dwie wędki, ewentualnie jedna wędka to odleglościówka. Jednak w związku z tym, że nie zabrałem z pracy spławików na wymianę to postanowiłem odłożyć spławikowkę na czarną godzinę. Zestawy jakie miałem na wędkach do metody, to na jednej koszyczek do method feeder z Guru tylko w wersji z amortyzatorem, a na drugiej Hybryda też z Guru. Koszyczki GURU z zanętą podczas testów Zestawy samozacinające, żyłki 0.24 i 0.28, przypony z fluorokarbonu 0.23 z hakami QM1 GURU i WAID GAPE od Drennana. Wielkość w zależności od przynęty, ale w przedziale od nr 14-10. Wędki to pickery Browninga z serii Commercial King. Jeden to Bomb 10', a drugi Wand XL 9'. Świetne kije w przystępnej cenie. Wędki Brownning przeszły bardzo dobry chrzest bojowy podczas tej wyprawy i spisały się na medal Mixy składały się głównie ze "starych" nie zużytych i zamrożonych zanęt i pelletów po testach. Nie wrzucam do wody resztek zanęt, bo po pierwsze jest to nie ekonomiczne, a po drugie nie ekologiczne. Zanęty kisną w wodzie powodując jej degradację, która jest i tak duża. Wracając do wędkowania. Już po pieszym zarzuceniu okazało się, że mam braki w akcesoriach. Stanowiska są na pomostach, które są dość wąskie i niewygodne do łowienia bez kosza. Największym problemem jest brak możliwości wbicia podpórek. Już od jakiegoś czasu myślę o dorobieniu sobie specjalnych adapterów, ale zawsze coś wypadnie. Na szczęście udało się wbić pomiędzy deskami jedną z nich, a drugą w zgniłą belkę. Miejscówka o której będę wspominał latami, bo przecież nie codziennie łowię ponad 100kg ryb Z doświadczenia wiem, że prawidłowe zamocowania i zabezpieczanie wędek jest bardzo ważne. Tym bardziej jeśli łowimy na metodę i korzystamy z klipsa na szpuli. Nie jeden z kolegów pożegnał się z wędką lub za nią pływał. Nie potrzeba wielkiej ryby, by zabrać wędkę w dość widowiskowy sposób. Wystarczy kilogramowy karp i .... Po ustawieniu podpórek zabrałem się za drugą wędkę. I w tym momencie nastąpiło pierwsze branie. Oczywiście nie obyło się bez przygód. Ryba była strasznie oporna i postanowiła trochę poszaleć. Wpłynęła na stanowisko sąsiada, ale jak wspomniałem sąsiad był ok i bez większych problemów zwinął swoje zestawy. Zresztą ja też swoje później zwijałem w podobnych okolicznościach. Po chwili udało się jednak wprowadzić rybę do podbieraka. Pierwszy pomiar pokazał 53 cm i równe 3 kg. Nie jest źle, aby tak dalej. Na początku na jedną wędkę łowiłem tuż pod sąsiednim wolnym pomostem. Pierwsza rybka dna na macie Udało się wreszcie zarzucić drugą wędkę tak na około 40 metr i można było skupić się na wędkowaniu. Przez pierwszą godzinę złowiłem tam kilka leszczy i miałem coś dużego, ale spięło się pod pomostem. Na pomarańczowe kulki RINGERS bardzo dobrze brały leszcze Później nastąpiła cisza. Przez blisko godzinę szukałem odpowiedniej przynęty i wreszcie się udało. O ile na początku brały na wszystko, to wraz z upływem czasu trzeba było cały czas kombinować. Tym razem padło na pellety 8mm Robin Red od Dynamite Baits, ewentualnie Krwisty Halibut od Carp Zoom w tym samym rozmiarze. Od czasu do czasu zakładałem inne przynęty by w pełni wykorzystać możliwości do testów. W połowie dnia, na półmetku dokonałem podliczeń i miałem na koncie 29 leszczy, 5 karpi i 1 amura. Rodzynek, jedyny amur podczas rekordowej zabawy Karpie przestały brać, za to weszły leszcze, ale chyba tylko mnie. Nikt inny w mojej okolicy ich nie łowił. Z resztą ogólnie schodzący z łowiska wędkarze narzekali na słaby dzień. Być może to wina miejsca, pogody, bo ta zmieniała się z godziny na godzinę lub po prostu taka nasza natura, że musimy ponarzekać. Mnie udało się dopasować do warunków i żerowania ryb. Podawałem im to czego chciały. Cały czas szukając optymalnej przynęty. Kolejny leszcz na method feeder Wybierając się na ryby zażartowałem, że jadę złowić 100kg ryb. W tamtym roku o mało mi się nie udało, ale nie byłem odpowiednio przygotowany. Teraz miało być inaczej. Po podsumowaniu okazało się, że początkowe żarty mogą się spełnić. Postanowiłem spróbować. No i tu osłabienie wywołane chorobą dało znać o sobie. Gorączka i ból głowy zabierały mi siły niczym duża ryba żyłkę z kołowrotka. Jednak motywacja była na tyle silna, że dałem radę. Krótka przerwa na posiłek i rozprostowanie kości oraz pogawędkę z sąsiadem i do boju. Niestety rybki odeszły gdzieś na bok. W tym czasie sąsiad zaczął łowić karpie. Jako ciekawostkę powiem, że łowił na przynęty które u mnie nie działały. Miałem brania, ale rano. Z kolei sąsiad łowił na owoce i inne słodkości rano, co u mnie wtedy się nie sprawdzało. Dziwne to było, ale cóż, być może to wina zanęty. Po blisko godzinie ciszy przyszła kolej na mnie. Udało mi się odciągnąć rybki od sąsiada. Nie to żebym to robił złośliwie, ale tak wyszło. Pierwszy zameldował się spory karaś. Pan karaś wrócił po chwili do wody Później już było z górki. Prym wśród przynęt wiódł Wafters Orange Chocolade od Ringers oraz inne jego przynęty z naciskiem na żółte dumbbellsy. Który to był z kolei, nie pamiętam, ale prawda jest taka, że nie miałem czasu robić wszystkim zdjęć Po jakimś czasie znów przerwa. Wnioski? Trzeba szukać przynęty. Kolejne próby i jest. Tym razem padło na miękki haczykowy pellet Sonubaits krill 6mm. Nie miało to wpływu na wielkość poławianych ryb. Brały zarówno leszcze, karasie jak i ponad cztero kilogramowe karpie. Ryb było sporo różnych rozmiarów Radość nie trwała zbyt długo. Otóż zabrakło mi pelletów. Ponownie musiałem poszukać czegoś na co mają ochotę ryby w tej chwili. Leszcze gryzły niemal non stop Czas uciekał nie ubłaganie. Koniec Krótkie podliczenie i jest. Ponad 100 kg. 61 leszczy, 23 karpie 1 amur i 3 karasie. Ostatni karpik zasiadki Oczywiście wszystkie ryby wróciły do wody. Złów i wypuść, czy to takie trudne? Padnięty ze zmęczenia i choroby ledwo pozbierałem sprzęt, a do domu jeszcze kilka kilometrów rowerem. Ale jest 100 kg. Przez 11 godzin zużyłem około 2 litry zanęty i tyle samo pelletu 2mm. Szkoda tylko, że na tym łowisku nie wolno przetrzymywać ryb nie przeznaczonych do zabrania.Zresztą gdzie ja bym tyle ryb przetrzymał. Ze względu na dobro ryb to nawet się cieszę, że nie można. Dużo się tego dnia nauczyłem. Ps. A teraz nadal leżę chory w łóżku i dochodzę do siebie. Mimo wszystko warto było. Kiedyś tam jeszcze wrócę, kto wie może po kolejny rekord AUTOR: ELVIS
×
×
  • Dodaj nową pozycję...