Nic w życiu nie podnosiło we mnie adrenaliny tak bardzo jak widziałem rybaka, który leci brzegiem z agregatem i pieści ryby, same wyskakiwały do podbieraka, oko płakało gdy wychodziły rekordowe liny - których na wędkę nie szło nigdy złowić.
Dzierżawca rybacki ma prawo do łowienia agregatem na określonych warunkach, ale czy musi to robić?
Rozumiem, w przypadku zatrucia Warty, czy innych badań robionych przez ichtiologów jakieś odłowy kontrolne, ale prądem w rybki nagminnie
Nie pojęte dla mnie także jest używanie wędki elektrycznej prze kłusowników, nogi z d... bym powyrywał gdybym zobaczył ich na wodach, gdzie łowie.
Wrrrrrr.
Co sądzicie o takich rozwiązaniach?