Skocz do zawartości

Kłótnie i spory o to, że nie ma ryb


Grendziu
 Udostępnij

Rekomendowane odpowiedzi

Bo z naukowego puktu widzenia.....

To może być ciekawa dyskusja.

Panowie, ale paradoksalnie obaj macie rację.

Nie przez przypadek powstał ten projekt dlaryb.pl

Tak jak napisał Grendziu ma wspomóc mniejsze podmioty w celu poprawy jakości wody i jej prawidłowego zarybienia. Prawidłowego nie tylko dla "wędkarzy mięsiarzy", ale przede wszystkim zgodnego z potrzebami przyrody.

Są wśród nas pracownicy naukowi IRŚ , co nie jest bez znaczenia. To głównie dzięki tej współpracy mamy możliwość przeprowadzenia badań w celu poprawy sytuacji. Wymaga to sporych środków finansowych. Dlatego też zbieramy środki by móc przeprowadzać takie opracowania. Koła iich członkowie nie są zainteresowani realną możliwością zmian. Żądają więcej ryb nie patrząc na konsekwencje i skutki uboczne. Zarybianie popularnymi gatunkami takimi jak karp, amur, karaś srebrzysty, tołpycza czy też inne obce gatunku przynosi tylko chwilową radość najczęściej kulinarną. Nie dość że wymienione gatunki są szkodliwe dla naszych rodzimych to jeszcze się nie rozmnażają. Tak więc nie ma szans by wydały potomstwo i wypełniły w sposób naturalny ubytki spowodowane przez człowieka.

Wędkarze żądają mięsa, które zaraz po zarybienia i tak zostaję wyłowione. Nic sie nie liczy.

Ps. Piszę z tel. więc pozwolę sobie pisać na raty.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja 95% ryb wypuszczam, moi znajomi, klienci z którymi rozmawiam na co dzień też większość ryb wypuszczają. Biorąc ludzi na swoją łódź, czy to na szkolenia czy gościnnie, zawsze zaznaczam że mogą zabrać 1sztukę i wyznaczam wymiar górny. Nie znam mięsiarzy, nie mam z takimi ludźmi do czynienia. Dlatego upieram się przy swoim że problem nie tkwi w wędkarzach i konsumpcji złowionych ryb. Są zbiorniki gdzie po kilku latach od wyprowadzenia siatek, rybostan wyraźnie się poprawia. O czymś to świadczy.

Edytowane przez Wędkarstwo u Zbyszka
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rybacy.

Mam co do nich mieszane odczucia. Są potrzebni, ale nie jako podmiot który wybiera z wody to co pozostało, tylko jako ten który pomaga w prawidłowej gospodarce zasobami wodnymi. Nie powinno być odłowów komercyjnych na wodach dzierżawionych przez wędkarzy. Jest wystarczająco dużo wody w Polsce, by starczyło dla każdego. Relacje wędkarz- rybak powinny się odbywać na zasadzie współpracy.

Nie za wszystko odpowiadają rybacy. Znam wody na których nie widzieli siaty, ryb co roku zapuszczają setkami kilogramów, a ryb nie ma. Czyli co?

Kormorany? Wydry? Kłusownicy? Przyducha?itd. Potrzebne są odpowiednie badania i kontrole. Brak kontroli to kolejny z powodów przez który mamy to co mamy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Administrator
19 godzin temu, Wędkarstwo u Zbyszka napisał:

Ja 95% ryb wypuszczam, moi znajomi, klienci z którymi rozmawiam na co dzień też większość ryb wypuszczają. Biorąc ludzi na swoją łódź, czy to na szkolenia czy gościnnie, zawsze zaznaczam że mogą zabrać 1sztukę i wyznaczam wymiar górny. Nie znam mięsiarzy, nie mam z takimi ludźmi do czynienia. Dlatego upieram się przy swoim że problem nie tkwi w wędkarzach i konsumpcji złowionych ryb. Są zbiorniki gdzie po kilku latach od wyprowadzenia siatek, rybostan wyraźnie się poprawia. O czymś to świadczy.


Ja postępuje podobnie - wypuszczam, jak ktoś ze mną łowi to też przeważnie wypuszcza. Na łódź gdybym brał, to takę osoby ze mną wędkujące także by wypuszczały. "No kill" jest trendy, ale tylko i wyłącznie u VIP-ów, w rozumieniu, że VIP-y to my, żyjący tym niemal na co dzień. I bardzo dobrze, niech się tak dzieję, trzeba to wspierać. Stąd chociażby nasz konkurs, który ruszył przed chwilą. 

Mnie nie przeszkadza, że ryby się zabiera pod warunkiem:
- że jest umiar - niestety tak nie jest w ponad 90%, które widzę i to się potwierdza;
- że chronimy niemal całkowicie drapieżniki;
- że zabierane są ryby wymiarowe oraz, że wypuszczamy okazy;

Na łowiskach specjalnych tak jest.

Jak rozmawiam z chłopakami co prowadzą sklepy wędkarskie stacjonarne w mniejszych miastach, to sprzedaje im się sprzęt z najniższej półki. Jak żyłka jest powyżej 10zł to większość nie chcę kupić. Sam jestem świadkiem rozmów. Takich wędkarzy jest większość i nie ma się co dziwić.

Moja cała rodzina łowi z dziada, pradziada - nikt nie rozumie po co jadę na ryby, dlaczego wypuszczam. Mama ze mną nie rozmawia, albo muszę kłamać, że nic nie złowiłem, Ona tego nie rozumie. I ja się nie dziwię już, nawet przestałem próbować w niektórych miejscach o tym mówić, bo wiem że nic nie wskóram. 

@Wędkarstwo u Zbyszka no to jak się odniesiesz do statystyk:

1. Kormoran - pożera 10000ton ryb rocznie;
2. Wędkarz - zabiera 7000 ton ryb rocznie;
3. Rybak - 2200/ 4000 ton rocznie; - piszę z głowy.

No i kłusownicy lub to co nie jest udokumentowane....

A kto zarybia?

Ja się cieszę, że są różne zdania, one są zbliżone, razem wszyscy chcemy rybnych i czystych wód. Fundacja "dla Ryb" chcę i ma siłę, aby takiemu zadaniu podołać. Jednak wszyscy potrzebujemy czasu i nauki, bo niestety rzeczywistość jest okrutna.


O jeszcze jeden przykład z życia, że wody rybne są: (niestety przez chorobę nie zareagowałem odpowiednio).

Niedaleko mnie jest zbiornik XXX (jezioro) o powierzchni około 5ha, w maju przyszła przyducha. Najprawdopodobniej ktoś wylał ścieki, szambo, ścieki do wody. Ponoć  z wody, z tak małego zbiornika, wypłyneło 2,5tony ryb, różnych wielkości.

Szukałem różnych informacji w mediach lokalnych, czy ktoś coś napisał, czy jest jakieś postępowanie, czy cokolwiek ktoś jakoś zareagował. Nic, tylko w sklepach wędkarskich się o tym mówi lokalnie, że do 5 lat ryb nie będzie i nie ma po co tam jechać...

Ręce same opadają...

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dnia 22.06.2016 o 22:30, Elvis napisał:

Nie wszędzie są ryby, a bynajmniej nie w zadowalajacej ilości lub wielkości . Jedno jest pewne ryb ubywa i to my jesteśmy za to odpowiedzialni.

W sumie dobrze powiedziane i krótko. :beer1:

 

Wszystkie dotychczasowe odpowiedzi celnie i słusznie zauważają różne przyczyny niezadowolenia łowców ryb.

A taki cały zestaw przyczyn powoduje, że nie ma łatwego i jednoznacznego wyjaśnienia dlaczego jest "słabo" i co można zrobić by to zmienić.

 

W pierwszej kolejności trzeba zauważyć, że w ostatnich 20-30 latach znacząco zmieniło się środowisko wodne (jego charakter, parametry). To bardzo ważna zmiana i jednocześnie znacząca przyczyna wielu obecnych problemów. Te zmiany niosą konsekwencje na kolejne dziesięciolecia.

 

Mówimy o rybakach. Owszem, nikt nie jest idealny i w pewnym stopniu i ich praca miała konsekwencje dla rybostanu. Ale warto pamiętać, że rybaków w kraju mamy obecnie około 500 osób (kiedyś było więcej, ale to i tak rząd wielkości 1000-2000 głów).

Czy nie jest kuriozalne, że wiele gospodarstw rybackich istnieje 30-40 lat (i więcej) i ciągle na swoich wodach łowią ryby, a i wędkarze tam również łowią?

A teraz odwrotnie: kto ryby spacyfikował na wodach na których nigdy lub od wielu dziesięcioleci nie było rybaków (choćby wiele rzek i niektóre jeziora), a wedle wędkarskiej opinii ryb nie ma. Kto za tym stoi?

 

Wędkarze, wbrew pozorom są ważnym elementem gospodarki rybackiej. I to "in plus" oraz "in minus". Z tych sławetnych dawnych czasów, o których wspomina się ile to było ryb i ile to łowiono, wychodzi morał taki, że mimo niedostatku samochodów, wędkarze na swoich okolicznych łowiskach łowili, i to dużo łowili. A ryby nie powietrze... :D

Teraz niby trochę inaczej, bo panująca opinia, że ryb nie ma (często niczym nie poparta, oprócz powtarzanego frazesu bądź plotki) powoduje, że co bardziej mobilni bądź majętni, polują na ryby w odległych zakątkach naszej Rzeczpospolitej (pogromców wód obcych pominę).

Lepszy sprzęt, większa mobilność, tańszy i łatwiejszy dostęp do informacji (kiedyś trzeba było kupić książkę lub gazetę, teraz wystarczy Internet włączyć) powoduje, że ponad milionowa rzesza wędkarzy, jak to od wielu lat nie chodzi oglądać gwiazd, tylko idzie na ryby, a często te ryby łowi.

600 000 członków PZW oraz pewnie podobna ilość tych co nie opłacają składek PZW to pokaźna armia rybich poskramiaczy.

 

Stąd nie powinno być zdziwieniem, że dane naukowe wskazują, że rybacy w ostatnich czasach łowią rocznie około 2000-3000 ton ryb, natomiast wędkarze łowią 7000-15000 ton ryb (lub więcej, zależy od przyjętej metodyki badań).

Tak, wiem, pojawią się uwagi, że te dane są nieprawdziwe, nierzetelne, bo ktoś, bo coś, bo mnie nikt nie ankietował.

No to proponuję wprowadzić korektę tych danych, oczywiście obejmując obie strony, bo skoro kłamie 1000 rybaków, to i milion wędkarzy świętymi nie jest.

 

Z ostatnich opracowań wychodzi, że statystyczny wędkarz łowi rocznie około 40 kg ryb. Można to porównać do swoich połowów i ocenić swoje miejsce w

tym łańcuszku zależności.

 

Wspomniano, że rybacy są źli bo łowią ryby, przez co zabierają trofea wędkarzom. Niestety, łowiący ryby w kraju stanowią około 4% populacji. Reszta nie łowi, nie chce, nie musi itp. Co nie oznacza, że nie ma prawa lub możliwości zjedzenia ryby, i to nie koniecznie z akwakultury, bo tylko taka wędkarzy nie boli. Wędkarze nie mają wyłączności na dostęp i połów ryb, o tym warto pamiętać.

Rybacy mogą być sprzymierzeńcem, gdy nadzorują gospodarkę rybacką, prowadzą odpowiednie odłowy i zarybienia. Mogą oczywiście współpracować z wędkarzami (i tak często się dzieje). Pamiętać jednak warto, że to na głowie użytkownika rybackiego jest konieczność ponoszenia opłat za "użytkowanie obwodu rybackiego" i prowadzenie odpowiednich działań związanych z tą wodą.

Jeśli potencjalni wędkarze, żądają niewłaściwych poczynań (z punktu widzenia zarządzania zasobami wodnymi), to niestety nie powinno się takim żądaniom ulegać. Podobnie jak w sytuacji, gdy oczekuje się, by użytkownik rybacki zaniechał choćby odłowów sieciowych, nie informując w jaki sposób ma zarobić na swoje utrzymanie i niezbędne opłaty.

Niestety, 200-300 zł za roczną opłatę za zezwolenie na połów ryb, jest nadmiernie wykorzystywane, by propagować złudną ideologię: zapłaciłem więc żądam.

 

Znam wody gdzie pomimo obecności rybaków lub uwzględniające połowy rybackie ryby są i można miło spędzić czas.

Widziałem i badałem wody skąd przepędzono rybaków, a stan rybostanu kilka lat później wyglądał dość żałośnie, pomimo, że rządzili wędkarze i łowili tylko wędkarze.

 

Jak widać, nie ma złotego środka i prostego przepisu na wody doskonałe.

Ale jest forum, gdzie można pokazać swe myśli i pomysły, a także można wziąć udział w tym, by te, inne, wybrane wody zagospodarować, by coś:

- zacząć,

- zmienić,

- poprawić.

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Administrator

Profesor @Kotwic zamknął usta przytaczając świetne dane w swojej rozprawce. Brawo.:beer1:

No to co mamy jakieś pomysły na to, aby były w Polsce ryby, oprócz spychologii problemu i wskazywanie palcami winnych? Może warto razem popracować nad przyszłością wód, zamiast bawić się w protesty?

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, Grendziu napisał:
Profesor @Kotwic zamknął usta przytaczając świetne dane w swojej rozprawce. Brawo.:beer1:

No to co mamy jakieś pomysły na to, aby były w Polsce ryby, oprócz spychologii problemu i wskazywanie palcami winnych? Może warto razem popracować nad przyszłością wód, zamiast bawić się w protesty?

No tu się z Tobą zgodzić nie mogę.

To nie jest tak, że ryby są wszędzie. O ile Ty łowisz na pięknym i zadbanym jeziorze, dodatkowo właściwie zarządzanym to nie wszyscy tak mają. Zdecydowana większość wód jest zdegradowana i źle zarządzana. Oczywiście winę ponoszą ludzie w wśród których największą rolę odgrywają wędkarze.

Dlatego nasza rolą jest uświadamianie innych użytkowników.

Protesty to najlagodniejsza forma wyegzekwowania swoich praw i próba dokonania zmian. Nie są to puste hasła, choć niektóre brzmią trochę absurdalnie. Z wieloma z nich się zgadzam, bo widzę co się dzieję dookoła.

Zmiany są konieczne i to szybko, bo na efekty i tak trzeba będzie czekać kilka czy kilkanaście lat.

Kotwic przytoczył wyniki badań, które w jednoznaczny sposób przedstawiają winnego tej sytuacji. Można się spierać o metodykę badań, która jak sam zauważył może być nieznacznie odchylona od rzeczywistości, ale skoro sami wędkarze nie chcą w tym brać udziału to nie ma się co dziwić. Wystarczy rzetelnie wypełniać rejestry. Niestety społeczność wędkarska nie ma w zwyczaju pomagać w zarządzaniu i realizacji postawionych zadań. Nam się należy i tyle. Oczywiście są na szczęście wyjątki jak chociażby działacze w kołach. Bez nich już dawno byśmy wody nie mieli, a nie tylko ryb.

Edytowane przez Elvis
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam

Pozwolę sobie napisać kilka słów - od razu mówię nie mam nic przeciwko , nikogo nie na piętnam - piszę co myślę - a zarazem stawiam pytanie ?

 

Sledze forum - w różnych tematach ... z tąd pytanie Panie Prezesie - w jednych postach chwalisz się że już ci się znudziło łowienie ryb bo tyle ich tłuczesz , w innych podpytujesz chyba dla jaj tak sądze bo łowisz umiesz co ile i jak - w innych dywesyfikujesz łowiska - mówiąc że komercje są dla ślepców ... a wędkarze pokroju naszego kolegi usera mucą tonami ..... - pytanko a czarne - skoro walą rybe do niego z zarybienia czym różni się od komercji ....... ( bez demagogii... szczera odpowiedz ?) 

NA pzw trzeba być wirtuozem ???? Śmiać mi się chce jak to czytam ja łowię na pzw 28 lat na różnych wodach - mówię bez ogródek ryby są ale bez przesady udowadnienie nie udowodnionego - sory....

 

Tym postem chcę uporządkować swoje myśli .. , nie odbieraj tego w pisu jako atak na ciebie - raczej jako pytanie niewiedzącego chłopaka o co chodzi ?  

 

Lubie cię doceniam to co robisz - z mojej strony szacun !!!!!! ( jak mogę pomogę ) !!!!!

jeszcze jedna uwaga proszę o wyjaśnienie jeśli bładze

 

jeżeli jest 1 mln wędkarzy

1 000 000 x 250zł ( składka pzw)  = 250 000 000

zjedli

18 000 ( graniczne dane z postu ) - dla równego rachunku weśmy na te kormorany + kłusoli   = 25 000 kg ryb x 10 zł ( średnia za kg ryby ) = 250 000 zł  - ja powiem że niech wydadzą 10 000 000 ml  na zjedzone ryby

to gdzie tu sens - i logika ekonomia (pzw ma biznes i każdy swojego pilnuje - a ryb nie ma ot historia .....)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam

Pozwolę sobie napisać kilka słów - od razu mówię nie mam nic przeciwko , nikogo nie na piętnam - piszę co myślę - a zarazem stawiam pytanie ?

 

Sledze forum - w różnych tematach ... z tąd pytanie Panie Prezesie - w jednych postach chwalisz się że już ci się znudziło łowienie ryb bo tyle ich tłuczesz , w innych podpytujesz chyba dla jaj tak sądze bo łowisz umiesz co ile i jak - w innych dywesyfikujesz łowiska - mówiąc że komercje są dla ślepców ... a wędkarze pokroju naszego kolegi usera mucą tonami ..... - pytanko a czarne - skoro walą rybe do niego z zarybienia czym różni się od komercji ....... ( bez demagogii... szczera odpowiedz ?) 

NA pzw trzeba być wirtuozem ???? Śmiać mi się chce jak to czytam ja łowię na pzw 28 lat na różnych wodach - mówię bez ogródek ryby są ale bez przesady udowadnienie nie udowodnionego - sory....

 

Tym postem chcę uporządkować swoje myśli .. , nie odbieraj tego w pisu jako atak na ciebie - raczej jako pytanie niewiedzącego chłopaka o co chodzi ?  

 

Lubie cię doceniam to co robisz - z mojej strony szacun !!!!!! ( jak mogę pomogę ) !!!!!

jeszcze jedna uwaga proszę o wyjaśnienie jeśli bładze

 

jeżeli jest 1 mln wędkarzy

1 000 000 x 250zł ( składka pzw)  = 250 000 000

zjedli

18 000 ( graniczne dane z postu ) - dla równego rachunku weśmy na te kormorany + kłusoli   = 25 000 kg ryb x 10 zł ( średnia za kg ryby ) = 250 000 zł  - ja powiem że niech wydadzą 10 000 000 ml  na zjedzone ryby

to gdzie tu sens - i logika ekonomia (pzw ma biznes i każdy swojego pilnuje - a ryb nie ma ot historia .....)

Maćku, jeśli chodzi o pierwszą część Twojego postu to jestem w sztabie się z Tobą zgodzić. Grendziu ma taki styl pisania

Jeśli zaś chodzi o drugą, ekonomiczną część to niestety nie mogę się z Tobą zgodzić. Przedewszystkim zginęło Ci kilka zer.

Tak dla przykładu:

Przeciętny wędkarz zabiera około 40 kg ryb rocznie. Mnożąc to przez około 10 zł/kg otrzymamy kwotę 400 zł. Co przy składkach rzędu 200 zł na rok nie jest w rzaden sposób się zbilansować. Przy czym jak wiem z tych 200 na zarybienia idzie nie więcej jak 30%. Reszta jest przejadana przez biurokrację. Typowe polskie zarządzanie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Administrator

Nie wiem czy wpis dotyczy mnie, ale odpowiem.

Jezioro Czarne to schemat jak można słusznie i skutecznie zarządzać wodą typowo pod wędkarzy. Jest lepsza od stawów o tyle, że i powierzchnia i życie w głębokiej wodzie jest o wiele lepsze, ponadto operaty nie pozwalają nam na zarybianie z d... i nie możemy sobie wsadzić bez pozwolenia np. 5 karpi co roku o masie ponad 10kg, bo tak nam się chcę i na to mamy kasę. 

Od komercji naszą wodę różni chociażby to, że niby są duże ryby, ale nikt w tym roku nie złowił ryby ponad 10kg? Wyparowały, zniknęły, czy może na zbiorniku, gdzie są dziury blisko 20m trudno je złowić, a karp czy amur jednak na takiej wodzie jest bardziej dziki niż na komercji. A karpiarzy bardzo dobrych mamy kilku, niestety w tym roku tylko karpie padają do 6kg... Rekordzista Zbyszek - gospodarz łowiska ma już około 100 nocek zaliczonych.

Zarządzane niby jest wzorowo, ale nie do końca, powstaję proces eutrofizacji, każdy wali zanęty ile chcę i jak chcę, jestem za tym aby ryby z wody zabierano, te karpiowate, szkoda mi drapieżników tylko. Więc z ekologicznego punktu widzenia, woda obrywa non stop i kiedyś pewnie.... Oby nie.

Dane statystyczne: to już niech Kotwic wyjaśni, bo ja nie mam dostępu.

Przyjmijmy że w PZW jest 600tyś wędkarzy (tak wychodzi z danych) razy średnia opłąty (250zł wydaję się dużo) wezmę 150 = 90mln zł - bardzo duża kwota do zarządzania. Można to poukładać w dobry sposób, aby wilk był syty i owca cała ( a i tak maruderzy niezadowoleni się znajdą, w PZPN się udało i buduję nowe, to czemu nie można w PZW :) ), ale PZW powinno zacząć rozmawiać, mam kilka pomysłów jak to wskrzesić, unowocześnić. Ale to nie moje wody, więc nie będę wskazywał błędów.

Sam łowiłem na PZW większość życia i w tym roku z racji tego, że czekam na łódkę wracam na te wody, szukając drapieżników. Uwielbiam kilka akwenów, ja wiem, że patrzę z innego pryzmatu, bo u mnie wód pod dostatkiem, tak samo jak wędkarzy mięsiarzy co zabierają wszystko, ale nadal uważam, że jak ktoś chcę to znajdzie wodę gdzie się nałowi.

Co do komercji - też wpisy są czasami żartem, jak ktoś chcę i lubi niech jedzie i łowi, przecież sami otworzyliśmy dla wędkarzy komercję ŁUGI WAŁECKEI, bo proceduralne było łatwiej taką wodę załatwić.

Jeśli gdzieś napisałem, że nudne łowienie i łowienie, to żartem, lubię się wygłupiać czasem... :icon_arrow1:
 

9 minut temu, Elvis napisał:

 

Przeciętny wędkarz zabiera około 40 kg ryb rocznie. Mnożąc to przez około 10 zł/kg otrzymamy kwotę 400 zł. Co przy składkach rzędu 200 zł na rok nie jest w rzaden sposób się zbilansować. Przy czym jak wiem z tych 200 na zarybienia idzie nie więcej jak 30%. Reszta jest przejadana przez biurokrację. Typowe polskie zarządzanie.

Nie wiem na czym oparte są te dane, ale niech będzie jakaś metodyka badań musi być.

Chodząc brzegami Odry, Warty i innych zbiorników ciągle widzę siatki w wodzie, nie kumam jednego, po co Ci ludzie wkładają uklejki do siatki i płotki, okonki niewymiarowe, może mi to ktoś wytłumaczyć? Sam wtedy zastanawiam się czy to ma jakiś sens....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

 Udostępnij

×
×
  • Dodaj nową pozycję...