Jeśli kto chciałby często spotkać mnie nad wodą to przeważnie może to zrobić nocą.
Pamiętam pierwsze świetliki, które weszły do Polski na rynek. Co noc trzeba było na jednego wydać więcej niż na piwo w sklepie....
Gdy wyjeżdżam nad wodę na nockę to najpóźniej na akwenie melduję się około godziny 16tej. Przygotowanie łowiska i techniki trwają aż do zmierzchu, rzadko zdarza mi się, że dezerteruję w nocy z łowika. Noce są pełni niespodzianek, a i poranki są niezapomniane. Uwielbiam maj i czerwiec, gdy co rano wszystko wokoło się budzi, łącznie z wodą...
Dziś zamiast świetlików używam sygnalizatorów, no chyba, że mnie coś weźmie jeszcze w życiu na nocny spławik, to nie będę miał wyjścia .
Panowie jak wyglądają Wasze podboje nocne nad wodą?