Lodowate szczęście
Pod takim hasłem jak w tytule, nakręcałem się od kilku tygodni na mój debiut w wędkarstwie spod lodu. Jak to w moim przypadku bywa, dzień przed wyprawą wymyślam, szykuję się organizuję.
Najpierw odwiedziłem pobliski sklep, zakupiłem kilka podstawowych gadżetów na wyprawę. Gdy już zostawiłem przysłowiową "stówę" w wędkarskim to od razu dowiedziałem się co i jak bierze. Ponoć padały kilka dni temu kilogramowe okonie. Jeden z wędkujących jak przyłów dorwał szczupaka. Pomyślałem, ja też tak chcę i pewnie jak to szczęście u początkującego, z pewnością mi się uda.
Pierwsza zestaw, pierwsze nadzieje.
Wcześniej umówiłem się z doświadczonym łowcą, że on ogarnia wszystko co potrzebne i mnie nad wodą uczy, a ja w roli ucznia, czy też bacznego obserwatora będę próbował dorównać mu kroku.
W nocy oczywiście nie mogłem zasnąć, w głowie miałem różne rozmaite myśli typu: a czy aby na pewno jest to bezpieczne? A jak zareaguję jak lód się zarwie? Jak ratować innych gdy będzie problem? No i bardziej pozytywne: co zrobić jak ryba weźmie i będzie większa od wywierconego otworu w lodzie...
Moja pierwsza dziura została wywiercona w miejscu, gdzie wiosną i latem targam lina za linem. Potem były następne. Niestety przez pierwsze 30 minut nie było brań. Użyczyłem od znajomego bałałajkę z kiwokiem i do mormyszki dodałem ochotkę. Jakież było moje zdziwienie, gdy poczułem branie. Niestety, po jakiś ośmiu niezaciętych próbach oddałem wędkę w ręce właściciela. On po dwóch minutach wyciągnął 5cm okonka. Było zimno, wietrzenie, śnieżyście, więc zaproponowałem przejazd na moją nową miejscówkę. Tam, też po chwili przywitałem się z pierwszym spod lodu okoniem.
Mam i ja - przed 40tką zdążyłem, aby nie było.
Zabawa z bałałajką tak mnie wciągnęła, że odłożyłem swój zestaw i niemal do końca sesji bawiłem się użyczonymi zestawami. W sumie szału nie było, złowiłem pięć niewymiarowych okoni. Młodszy kolega na "killera" łącznie z 20 sztuk.
NUMERO UNO ten nad dole
Mimo strasznej wilgoci i mojego marudzenia: "nie biero, nie biero" dzień uważam za udany, teraz siedzę przy kominku i rozmyślam, czy jeszcze na lód wrócę, czy też odpuszczę, bo to jednak nie dla mnie. W wędkarstwie jak w życiu, jedni lubią blondynki, inni brunetki, a ja tam wolę rudą mulatkę
Mimo nie najlepszych wyników, humor dopisywał do samego końca.
-
1
0 Comments
Recommended Comments
There are no comments to display.