Skocz do zawartości

BLOG DANIELA

  • wpisów
    19
  • komentarzy
    36
  • wyświetleń
    13445

Jak było naprawdę? Zlot na łowisku Ługi Wałeckie


elvis

2623 wyświetleń

 Udostępnij

Z pamiętnika Elvisa 

20160924_173553.jpg

Dzień pierwszy, czwartek 22.09.2016 r.
Już od samego rana podekscytowanie i odliczanie godzin do spotkania. Dzień w pracy się strasznie dłużył. 
Udało się jakoś wytrzymać tylko do szesnastej, bo początkowo planowałem robić trochę dłużej. Miałem jeszcze sporo roboty przy pakowaniu, więc szybko po pracy do domu. Jak się okazało wcale tak długo mi nie zeszło i miałem więcej wolnego czasu. W międzyczasie doszła informacja o złapanej dużej rybie. To dodatkowo podgrzało atmosferę. Wstępnie się umawialiśmy na wyjazd o godzinie 02:00 i już była szansa na krótką drzemkę, ale jak tylko przymknąłem oczy o godzinie 23:58 zadzwonił telefon i po spaniu. Po kilku minutach przyjechał po mnie Ostap z kolegą Karolem (o nim później). O godz 00:30 wyruszyliśmy w drogę. Przed nami było 435 km drogi. Jak się okazało droga minęła bardzo szybko i bezpiecznie dojechaliśmy na miejsce. 
Piątek, dzień drugi 23.09.2016

20160925_072254.jpg
Dotarliśmy jeszcze przed świtem. Noc była bardzo zimna, bo o 06:00 było tylko +2°C. Na miejscu czekał na nas Prezes Grendziu, szef szefów. Przywitanie i krótkie rozpoznanie. Zapada decyzja, że pierwszy dzień spędzimy obok siebie na integracji i dopiero następnego dnia rano zaczniemy wędrować po zbiorniku za rybami. Tak też się stało. Rozłożyliśmy sprzęt zaraz obok rybaczówki i z niecierpliwością czekaliśmy na resztę towarzystwa. 
Po porannym zimnie wraz z upływem czasu przyszło duże ocieplenie i nastała ładna pogoda. Jeszcze przed dziesiątą przybył Arunio nasz "tata".

tapatalk_1474968558973.jpeg

Do wody powędrowały pierwsze zestawy. 

tapatalk_1474968534245.jpeg
20160923_084233.jpg

20160923_084216.jpg

Tu następuje załamanie czasoprzestrzeni. Trafiłem w inny wymiar. Nic nie pamiętam. 
Kolejny toast i kolejny. I jest!!!!
Następuje branie, jednak pęka przypon i ryba odpływa. Następuje cisza. Tylko pozornie, bo na brzegu gwarnie i wesoło. Branie było u kolegi Karola. Jak się okazało to było wędkarskie odkrycie Zlotu. Zarówno przynęty, techniki jak i metody połowu. Sam Karol również był gwiazdą wieczoru i to niejednego. Niezwykle sympatyczna i towarzyska osoba. Przy nim nie można się nudzić. Do dzisiaj mam zakwasy mięśni brzucha, oczywiście od śmiechu. Tu by trzeba było się zatrzymać na dłużej. 
Jednak wróćmy do wędkowania. Czas mijał, a rybki nie chciały współpracować. Na nic profesjonalne zestawy karpiowe czy też metodowe. Na nic echosondy, łódki i super mieszkanki z Anglii. Nic. Cisza. Choć nie do końca. Od czasu do czasu błogą ciszę przerywał Karol i jego zdobycze. Do dzisiaj nie wiem jak on to robił. Co by nie wrzucił i gdzie by nie rzucił to trafiał na rybę. Nie wszystkie udało się wyjąć, ale już na początku ustawił dość wysoko poprzeczkę, bowiem złowił karpia 4.300 kg. 

20160923_183802.jpg
Wraz z upływem dnia docierali kolejni fanatycy wędkarstwa, rybactwa i miłośnicy przyrody. 
Dotarł również nareszcie długo oczekiwany Piotr vel Kotwic. Człowiek orkiestra. Gość którego nie da się nie lubić. Zapadła noc, a wraz z nią przyszedł czas na odpoczynek po dość długiej podróży. Jednak nie wszystkim było dane odpocząć. Byli tacy, którzy dopiero teraz zaczęli wędkowanie. Noc była ciepła, bo około 10°C. Tak więc można było posiedzieć przy kijach. Rybka też wyraźnie się ożywiła. Do rana padło kilka sztuk na zestawy karpiowe wywożone dość daleko łódkami zanętowymi. Pozostałe zestawy gruntowe na czas odpoczynku były zwijane, głównie z powodu dużych ryb znajdujących się w wodzie. 

tapatalk_1474968599453.jpeg
Dzień trzeci, sobota 24.09.2016
Pobudka nastąpiła dość wcześnie rano. Jednych obudziły ryby innych kac. 
Zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami postanowiliśmy ten dzień głównie spędzić na wędkowaniu. Oczywiście z przerwami. 
Razem z Aruniem udałem się pod brzozę. Były tam dwie obiecujące miejscówki.....

Tak więc dzień trzeci to mój dzień. Tak mi się wydawało, ale po kolei. 
Przygotowaliśmy razem z Aruniem miejscówki modelowo. Łowisko zostało starannie wygruntowane i oznaczone markerem. Następnie zostało zanęcone spombem mieszanką ziaren, mixem pelletów i kruszonych kulek. 
Po chwili powędrowały pierwsze zestawy. I cisza....
W nadziei czekaliśmy na pierwsze branie tym bardziej, że Karol cały czas coś tam łowił lub zrywał.

tapatalk_1474968472630.jpeg.

Godziny mijały nieubłaganie, a brań jak nie było tak nie ma. Postanowiliśmy zrobić przerwę na obiad. 
Po powrocie na łowisko ponownie zestawy powędrowały do wody. Mijały kolejne minuty i nic. Przerobiłem całą paletę przynęt od zwykłych pelletów do najbardziej znanych i cenionych producentów przez te autorskie wynalazki i nic. Pocieszające jest to, że nikt nic nie łowił oprócz Karola oczywiście. Jak się wydawało amator, przepraszam za porównanie, ale przy tym naszym sprzęcie i całej tej otoczce tak to wyglądało, dał myślę, że nie tylko mi kolejną lekcję pokory. Naprawdę pełen szacun.

20160923_183815.jpg
I tak sobie siedziałem i kombinowałem w samotności co tu jeszcze mogę zmienić czy sprawdzić, bo mój towarzysz podszedł świętować swoją"osiemnastkę". Nic mi nie przychodziło do głowy. Postanowiłem oderwać się na chwilę od myślenia i poszedłem trochę się zintegrować. Tu z kolei też się działo. Kolega Kotwic nasz naukowiec, prowadził bardzo ciekawe wykłady z zakresu ekologii, wędkarstwa, rybactwa i życia. Niestety musiałem opuścić część wykładu bo jeden pan mi strasznie wjechał na ambicje, że dwa dni na rybach i nic jeszcze nie złowiłem. 
Tak więc udałem się ratować honor. Jakież było moje zdziwienie gdy po dotarciu na miejsce okazało się, że w czasie mojej nieobecności miałem branie. Właściwie już po drodze zauważyłem ściągnięty marker. Jeszcze bardziej się zdziwiłem gdy podczas zwijania zestawu okazało się, że na końcu była ryba. Wiem to było nierozsądne, ale presja złowienia ryby była tak duża, że postanowiłem zaryzykować stratę wędki. Podczas ściągania okazało się, że ściągam jeszcze drugi zestaw. Zestaw był zakończony hakiem bezzadziorowym, ale ryba się nie wypięła. 
Po krótkim holu udało się wyjąć pięknego karpia. Waga pokazała 6.640 kg. Poczułem ulgę. Teraz mogłem się cieszyć pełną gębą. 

20160924_173539.jpg
To była ryba dnia. Do końca dnia wpadło jeszcze kilka mniejszych ryb nie tylko na swoje zastawy, ale w drodze do rybaczówki miałem okazję połowić kilkukrotnie na Karola wędki. Raz miałem piękny dublet. No i wszystko by było pięknie, gdyby nie syrenki.....emoji6.png 
Choć przez chwilę czułem się jak król. 
20160924_173548.jpg

Czas mijał nieubłaganie, a rybki coraz lepiej żerowały. Nastał wieczór, a wraz z nim nadzieja na większe ryby. Niestety, przed snem udało się złowić jeszcze tylko jedną rybkę i zmęczenie materiału nie pozwoliło na nocą zasiadkę. Dopiero nad ranem wróciłem do kijów. Noc tym razem była ponownie bardzo zimna, bo tylko +2°C. Jednak chęć złowienia rybki była większa. I tak też się stało.
20160925_072318.jpg
Dzień czwarty - ostatni!
Zaraz po opuszczeniu ciepłego auta udało się złowić karpia, który postawił wysoko poprzeczkę ale dlatego, że zaplątał się żyłką za płetwę i walczył naprawdę bardzo zaciekle. Na dobrą sprawę nie był mały, taki standard na tym zbiorniku, bo miał 3,8 kg.
Jednak momentami chodził jak dycha.
Międzyczasie doszły do nas wieści o nocnych połowach kolegi Ostapa na karpiówkach. Rzutem na taśmę zostałem zdetronizowany o niecałe 200g.

tapatalk_1474968452831.jpeg

Szczerze mu gratuluję, bo nie wynik był najważniejszy tylko świetna zabawa w wybornym towarzystwie.

tapatalk_1474968440580.jpeg

Dla zwycięzcy były przewidziane nagrody ufundowane przez sponsora: firmę McKarp, polskiego producenta zanęt, pelletów, dipów i aromatów wędkarskich.

tapatalk_1474968636987.jpeg
Było tego naprawdę dużo i starczyło dla wszystkich.

20160923_130429.jpg
Ostatnia ryba należała do mnie, a był to piękny ponad dwukilogramowy karp pełnołuski. To świetna sportowa ryba.
W sumie w ciągu 48 godzin złowiliśmy ponad dwadzieścia karpi, kilka szczupaków i okoni. Świetnie się przy tym bawiąc.
Jeszcze przed wyjazdem zaplanowaliśmy następne spotkanie, które odbędzie się już za kilka miesięcy na Rybomanii i oczywiście Zlot w przyszłym roku.

tapatalk_1474968372776.jpeg
W imieniu Zarządu i swoim dziękuję wszystkim za przybycie, pomoc w organizacji i aktywne uczestnictwo w zlocie. Dziękuję Prezesowi za jego wkład w cały projekt dlaRyb.pl, dziękuję sponsorom i koledze RS za użyczenie sprzętu do testowania.
Dziękuję kolegom wspólnej podróży Ostapowi i Karolowi, bo dzięki nim mogłem szybko i bezpiecznie dotrzeć zarówno na Zlot jak i do domu, a przy tym świetnie się bawiłem.
Szczególne podziękowania dla naszej Małej za niespodziankę.
Do zobaczenia niebawem.

A tu trochę więcej zdjęć: 

20160924_184024.jpg

tapatalk_1474968640107.jpeg

tapatalk_1474968623221.jpeg

tapatalk_1474968422867.jpeg

tapatalk_1474966326005.jpeg

tapatalk_1474968650197.jpeg

20160923_130517.jpg

20160923_130551.jpg

20160923_094927.jpg

  • Like 6
 Udostępnij

6 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Ze szczerym sumieniem mogę napisać, że opis zlotu jest doskonały i wyczerpujący. Dzięki Elvis za siłę i pomysł.

Odnośnik do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...