Spóźniona majówka
Kwiecień to mój ulubiony miesiąc na ryby, prawie zawsze o tej porze łowię najwięcej ryb. Macham wędką, gdy większość siedzi w domu czekając na ciepło, a ja łowię przy załamaniach pogody, przy polarnym bardzo silnym wietrze – wtedy to ryby są najbardziej aktywne… No ale tym razem się nie udało…
Jednak dzisiaj, po dłuższej przerwie spowodowanej chorobą, jeszcze nie w pełni zdrowy na antybiotykach uciekłem w słoneczną majową niedzielę na ryby. Nie przeszkadzało mi nawet to, że wcześniej nad wodą rozegrano zawody o Puchar Jeziora Czarnego w ramach ligi powiatowej.
Szybkie i sprawne ważenie ryb przez Pana Romka Pilarskiego
I po chwili wszystkie ryby wracają w dobrej kondycji do wody
Nad wodę przybyłem o 11:30, czyli w momencie ważenia i ogłaszania wyników. Zwycięzca miał jeśli dobrze pamiętam 5,740 punktów – ogólnie dominowała na zawodach drobnica, w postaci uklei, płotki, okonia czy też wzdręg. Zawodnicy przygotowujący się do zawodów w tygodniu twierdzili, że kilka dni wcześniej gryzł dobrze leszcz, a tym razem była lipa. Czyżby uciekł powoli na tarło? Słowa uznania dla organizatorów, bo jak widać na zdjęciu atmosfera do samego końca była wyśmienita.
Świetny puchar - za rok spróbuję go zdobyć ...!?!?!
Organizacja przed, w trakcie jak i po - pierwsza liga!!!
Po sesji zdjęciowej, spragniony przygody z wędką uciekłem na swoją miejscówkę. W końcu, pierwszy raz w tym roku było na niej ciepło. Chwila nęcenia, rozpakowywanie i zmiana decyzji co do połowów... Miał być feeder, ale coś mi podpowiadało, że mam pobawić się delikatnym zestawem na bata. Z tym batem, to dziwna historia, jeszcze przed sezonem chciałem z tej metody połowu zrezygnować, kosztem feederów, pickerów i matchówki – ale jak to się mówi „stara miłość nie rdzewieję” i jak najbardziej opłacało się nim dziś pobawić.
Maleństwa atakowały pinkę zanim ta zeszła na dno
Od czasu do czasu psociła się także płotka
Feeder dziś ani razu nie zadrgał, nie dał żadnej ryby, a „batożenie" na początku przynosiło ukleje wraz z płotkami. Gdy się znudziłem drobnicą, postanowiłem zaryzykować i zakładałem co chwila to innego dumbbellsa. Rekord dnia skusił się na „wściekłego ananasa” F1 Drennan z dwoma pinkami. Walka przy żyłce głównej 0,16mm była nieziemska, trwała może dwie lub trzy minuty, nagle w jednej sekundzie zapomniałem o bólu, kucałem, biegałem po całym pomoście niczym kot. No i udało się go podebrać. Waga wskazała 1,57kg – czyli gdybym wziął udział w Pucharze Jeziora Czarnego – to bym wygrał co najmniej jeden – ten dedykowany, za największą rybę.
Piękny nasz Polski lin z jeziora - żywy, mocny i nie "przytyty"
Zabawa batem z taką rybą to niezła gratka
Może kiedyś się w końcu skuszę i spróbuję swoich sił w zawodach, ale na rybach nie lubię się stresować, no i przegrywać…
-
1
0 Comments
Recommended Comments
There are no comments to display.