Dziwny rok
Dziwny rok.
Jasne. Wszem i wobec wiadomo, że podsumowując poprzedni rok wypada to uczynić niezwłocznie. U mnie jednak to nie wyszło, bo przy każdej sposobności, gdy trafiał się wolny czas, to ciągnęło mnie na ryby.
Ale do rzeczy. Poprzedni rok (czyli 2017) zakończyłem łowieniem 31 grudnia, a w Nowym Roku (2018) już pierwszego stycznia byłem na rybach. Akurat w niektórych zatokach nie było jeszcze lodu. Niedługo później jeziora skuło tak solidnie, że mogłem sobie powędkować z lodu. No i w sumie na lodzie łowiłem do końca marca. Później przyszła ciepła wiosna i wszystko nagle zaczynało się zmieniać, ale ryby brały.
Latem woda zaczęła się bardzo ogrzewać, co dane mi było obserwować na ponad 20 jeziorach, rozrzuconych w różnych regionach kraju. Niesamowity to rok, gdy woda w jeziorach osiąga temperaturę 28-30°C. Do tego znaczący spadek zawartości tlenu w wodzie i ryzyko przyduchy, co widoczne było na niektórych jeziorach, gdzie deficyt tlenu występował już od głębokości 2-4 metrów.
Początek jesieni troszeczkę obniżył temperaturę wody i spowodował, że ryby mogły zejść w głębsze partie zbiorników. Niemniej, każdą wodę trzeba planować indywidualnie, bo bywa, że w dotychczasowych miejscach ryb jest mniej lub słabiej bierze. A do tego trzeba dołożyć bardzo wietrzną aurę, która zmusza do szukania osłoniętych miejsc połowu, zwłaszcza, gdy się łowi batem.
Niemniej, sezon wędkarski ciągle trwa i jeszcze może zaskoczyć tym, co przyniesie, zwłaszcza, że roślinność wodna opada i zwiększa się dostęp do niektórych zakątków. Najważniejsze jest jednak to, że w każdych warunkach można znaleźć wyzwanie dla siebie i wybrać się na ryby.
Kotwic
- 1
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia