I obfitość ryb racz nam dać Panie...
Widzę, słyszę, czytam.
Płyną potoki słów, z których wynika, ze lubimy łowić ryby. Cieszy nas możność kontaktu z naturą, podnieca podjęte wyzwanie łowieckie, raduje kontakt z rybą, uszczęśliwia zwycięstwo.
Część łowi dla pasji bo to ich natchnienie, części łowi bo rybę zjeść lubi, są też i tacy co łowiąc ryby starają się utrzymać z tego zajęcia (choć to głównie rybaków dotyczy). Niektórzy są wędrowcami, ryb i wód szukają daleko, wielu to jednak łowcy terytorialni, lubujący się w swoich bliskich łowiskach, znający swoje wody i stanowiska.
Wszystkich jednakże łączy ryba. Ten mistyczny stwór wodny który z wyzwaniem się kojarzy, tenże obiekt polowań i opowieści. Stwór ten wody który od tysiącleci towarzyszy człowiekowi, a znacznie krócej jest jego celem łowieckim, a jeszcze młodszym jest w ujęciu hodowlanym.
O co więc chodzi? Może o to, że wszystko się zmienia. Zmienia się nasz ludzki charakter, zmienia się równocześnie środowisko naturalne.
W nieodległej skali czasowej, za życia naszych współplemieńców, zauważamy że ryb jakby ubyło. Może nie jest to w pełni precyzyjne określenie, bo niektóre obecne wody są zasobne w ryby, zarówno pod względem gatunkowym jak i ilościowym, ale jakże różne są to ryby w stosunku do tego, co pamiętamy 30-40 lat temu.
Ale czy tylko zmiany w środowisku są tego przyczyną? Może i nasze podejście oraz wyrafinowanie jest także czynnikiem który istotnie wpłynął i ciągle oddziaływuje na zasoby wód naszych? Wiele się mówi, wiele się pisze, prowadzone są badania, rejestry, szukamy celu, badamy przyczyny.
Wszystko sprowadza się do sentencji: ja, ryba i woda – oto jest przygoda.
Temat to obszerny, wiele razy pewnie będzie powracać, tymczasem proponuje dyskusję na forum:
http://dlaryb.pl/forum/topic/275-k%C5%82%C3%B3tnie-i-spory-o-to-%C5%BCe-nie-ma-ryb/
1 Comment
Recommended Comments