To przynęta " jak się marzy ", prawie dla wszystkich wędkarzy;
I choć wszyscy już ją znają - lecz niepełną wiedzę mają.
Że to owad ? -każdy powie, ale to Mości Panowie
nie jest wszystko o tym rodzie, co rozwija się wprost w wodzie.
Bo " insecta " to " owady " - taka nazwa tej g r o m a d y,
A, z " gromady " się wywodzi mnóstwo " rzędów ", więcej - " rodzin ";
rząd " muchówki " , bądz : " dwuskrzydłe " - wszystko to jest trochę dziwne,
Po co skrzydła jej pod wodą ? - raczej płetwy tu pomogą !
Powinienem jeszcze sprawić, by " rodzinę " tą ujawnić ;
więc ujawniam wiedzę zatem - nazwa jej : o c h o t k o w a t e
Pora już zakończyć na tym, naukowe te tematy,
Z satysfakcją wielką wielce, oddam głos mej bohaterce :
Nie ma nigdzie, w całym świecie, o czym być może nie wiecie,
Bardziej z przynęt naturalnej, doskonałej i normalnej,
Dla rybiego rodu znanej, przez to bardzo pożądanej.
No bo w wodzie, " daję głowę " , stanowimy aż połowę
tego, co ryba tak ceni w swym codziennym, zwykłym menu.
Inne robale przebrzydłe, uzurpują wręcz nagminnie
sobie prawo, a do czego ? - już tłumaczę Ci kolego :
otóż nazywają siebie, / skąd ten pomysł ? Tego nie wiem / ,
wprost przynętą naturalną, ale jest to bajką marną !
Gdy nie wierzysz mi na słowo, to sprawdz prawdę naukowo ;
ichtiologia to potwierdzą, nie jest to tajemna wiedza.
Tak więc pora podsumować, inne muszą się tu schować !
To ja jestem dla ryb słodka, a nazwałeś mnie - ochotka.
Ryby, gdy apetyt mają, to się wręcz mną obżerają,
Wy wędkarze to widzicie po pęcherzyków wykwicie,
Co na wodzie się " bąblują ", kiedy ryby tu ucztują,
ryjąc pyskiem tak sumiennie, uwalniają gazy denne.
Jak więc widać żyję w mule - to nie martwi mnie w ogóle,
Bo jesteśmy wszystkożerni, a tu pełno jest materii.
I pod wodą spędzam tak, znaczny mego życia szmat.
Tego życia taka miarka : jajo, larwa i poczwarka.
A nad wodą me wcielenie, to imago, nic nie zmienię !
Bo choć pięknie bardzo fruwa, tutaj rola nie jest długa.
No i po krótkich amorach, przyjdzie jej umierać pora.
I od nowa, taka moda, jajo jej pochłonie woda.
A pod wodą, powiem Ci, żyję tak z dwadzieścia dni,
Lecz gdy warunki nie takie, któryś miesiąc mogę z hakiem,
Prawie głodem się zamorzyć, by w poczwarkę się przetworzyć.
Ale głód mnie nie zrujnuje, gdy w letargu się znajduję.
By imago przyjąć postać, muszę z wody się wydostać.
W tym wypadku, aż mam ciarki, wchodzę w swe stadium poczwarki.
A te ciarki mam ze ścisku, że zakończę w rybim pysku.
No bo jestem łatwym łupem, prawie takim " żywym trupem "
Gdy się rójki zacznie czas, to jest ogrom w wodzie nas,
Rybie zaś wystarczy tyle, by otworzyć pysk na chwilę,
I same jej tam trafiamy; jak się cieszą " patafiany " !
Tak się nami opychają, że aż brzuchy im " pękają ".
To wiadomość dla wędkarzy - kiedy rójka się wydarzy,
to niech lepiej siedzą w domu, ryba nie wezmie nikomu.
Aż się ochotka wyroi, no a wtedy, drodzy moi,
Znowu można, w każdym razie, snuć marzenia o okazie.
AUTOR: JUREK
Przez Grendziu
Przez Grendziu •